sobota, 17 sierpnia 2013

pobudka 7.20

No i fajnie. Obawiałam się, że po wczorajszym nocnym dumaniu, dziś powstanę z opóźnieniem. A tak jest czas na poranna kawkę na spokojnie i śniadanko z psami. Ledwie postawiłam nogę na podłodze usłyszałam za drzwiami mrrrrau. Włóczęga powróciła z nocnej balangi, sobie wiadomym otworem w piwnicy i czekała pod drzwiami. Zaczęło się przymilanie i do nóg łaszenie, a zaraz potem rzucił się na resztkę chrupek, bo wczoraj ewakuował się przed kolacją. Dostał do michy porcje swojego ulubionego świństwa, która wchłonął błyskawicznie. Po czym przycupnął na podłodze i zaczął obserwować, jak my, z psami jemy. Dałam mu więc na parapet kawałek chlebka czubato z kozim twarożkiem, który zaczął łakomie z chlebka zlizywać. Dostał więc łychę twarożku do miseczki. Może przez te nocne imprezki przejdzie wreszcie na normalne jedzenie, a nie te puszkowe świństwa, które dotąd przedkłada nad wszystko inne i potrafi podjąć strajk głodowy, gdy zdarzy się zabraknąć. Koty to dranie i koniec. A ten w szczególności. Stwierdził, że jesteśmy dodatkiem do jego królestwa, pogłaskać można go wtedy gdy On ma na to ochotę i niezbyt długo. Gdy mu się znudzi, to w najlepszym razie wieje, w gorszym warczy, gryzie i drapie. Dostaje się to najczęściej Córuni, która uważa, że kot ma robić tak jak ona chce. Cóż za błąd! Efekty takiego podejścia do tematu kota widoczne były, gdy był, krótko, jej kotem -chodziła cała podrapana i pogryziona. W końcu kot wybrał wolność - wyszedł balkonem i wylądował ze złamana noga u mnie. Nie jestem zbyt zadowolona z tego, że łazi nocami.(Co jest efektem pomysłów cioci i Starszego, że kot nie może siedzieć w domu cały czas. A niechby sobie ciocia kota przygarnęła, tyle tam bezpańskich i na spacer przed blok go wyprowadzała. Aha, kot to obowiązek. Pies, to obowiązek. Nie ma jak życie bez obowiązków!) Truję dzikich lokatorów w stodole. Nie ma wyjścia innego. Hordy cudzych kotów tam buszujących im nie przeszkadzają i sieją zniszczenie. Obawiam się teraz, żeby Pan Kot nie upolował takiego przytrutego. Lubię drania po prostu. No, trzeba cenić niezależność.
 Wczoraj poszłam oberwać pomidory łącząc dwa w jednym, czyli wyprowadzenie psów. Na czas zrywania pomidorów zostały przypięte u orzecha. Dziecko przyjechało autem po owoce trudu mego. A ponieważ jeszcze nie były zebrane, pospuszczało psy i porzucało im patykami. Psy były przeszczęśliwe, czarna zgoniła się tak, że już więcej nie chciała. I Dziecko rzekło: "To jest, to czego psy potrzebują do szczęścia"
Masz rację, Dziecko. Więc czyń to częściej. Będzie zdrowiej dla całej trójki.
..............................................................................................................................

2 komentarze:

  1. Ja byłam lepsza...wstałam o 6 i od razu prawie na dwugodzinny spacer z psiarnią...kota czy też kotów nie posiadam, bo moje psy to psy na koty i nie moja w tym zasługa, bo jeden (ten duzy) to przybłęda,najukochańsza na świecie, a ten drugi,podobno agresor :))) uratowany przeze mnie od strasznego schroniska...niestety kotów nienawidzą
    ukłony ślę i miłego dnia

    OdpowiedzUsuń
  2. A mój pies i moje koty w zgodzie żyją no chyba, że koty psu jedzenie z miski chcą podkraść. A co do jedzenia to większość moich kotów chętnie je to co ja czyli zupę czy ziemniaki ze sosem ale ja się boję im tego dużo dawać bo ponoć im szkodzi tak, że dostają tylko po trochu jako dodatek do puszek, suchego i psiej kiełbasy...Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Prawdziwa cnota krytyki się nie boi.
Ale, jeżeli ktoś ma zamiar wylewać w komentarzach swoje żale, smutki i nagromadzoną żółć, to nic z tego. Będę usuwać. Tak, że szkoda trudu..