Tyle, że ja mam jakieś 13,5 tony tej kupy. I mam ją za to, że polazłam na wiejskie zebranie pyskować do wójta.
Że polazłam pyskować, to już pisałam. Po "powodzi" zmyło nam drogę, a że akurat było zebranie, na którym pojawił się wójt to polazłam. Nawiasem mówiąc, sama polazłam, bo wszyscy pozostali, nawet może bardziej zainteresowani dojazdem do swoich posesji mieli na to ....W każdym razie polazłam, choć Starszy miał naprzeciwko i "dzwoń do Waldka, niech też idzie". Na zebraniu wójt się pochwalił, ile to zostało ostatnio we wsi zrobione dzięki niemu. I jak zeszło na te kilometry wylanego asfaltu (na polnej drodze m.in - którą mało kto jeździ) to napomknęłam, że tu leją, a w innych miejscach przez 30 lat ani kamyczka nie dorzucili. Na co sołtys obiecał, że przy jesiennej dostawie kamienia w pierwszej kolejności "pani przywiozę" (aha, mi osobiście przywiezie. No, ale jak go zwał, tak go zwał, niech będzie, że dla mnie..No, bo i mnie łatwiej będzie ten kubeł do szosy poturlać raz w miesiącu.)
W poniedziałek miało lać (przez cały obecny tydzień zresztą). Więc jak zobaczyłam rano, że jednak nie leje to złapałam za kosiarkę, żeby jakoś to gumno ogarnąć. Wykosiłam wszystko, nawet niedojady "zapłotkiem". I dałam sobie w palnik totalnie. Robota wykończona, a ja też. Na mózg mi padło ani chybi. I przez ten mózg poszło w nogi. Do domu ledwie się przywlekłam. I już miałam prawie luz, bo Starszy się jednak przejął (Może by wypadało zacząć choroby symulować - on jest wtedy na prawdę przejęty i nawet skłonny do opieki. Nie wiem, czy o mnie się troszczy, czy siebie ma na uwadze.). Ja się też przejęłam, bo na następny dzień miałam zaplanowana wizytę u doktóra w Rz.- jak pojadę, jeżeli nie pójdę?
Wobec nagle powstałego luzu wykąpałam się i poszłam zalegać w trybie przedwczesnym.
O 21.30 telefon się rozdarł. Ki pieron po nocy, albo coś się stało! A tu sołtysa słyszę - Dobry wieczór, pani Iwono. Mam dla pani kamień. Za pół godziny będzie łódka. I czy można wysypać u pani na gumnie?"
No to wylegiwanie się zostało przerwane, trzeba było w odzież wyjściową wskoczyć. Sołtys pojawił się wcześniej, o czym poinformowały mnie domowe alarmy.
Czy się łódka skręci? A skąd wiem, czy się skręci. Mój Brat się skręcał.
Ten co przyjechał też się ostatecznie skręcił, ponarzekawszy, że "miętko"tu macie, poślizgawszy kołami przy cofaniu pod górę. W końcu zajął pozycję odpowiednią i wysypał te 13 ton tłucznia. (Potem okazało się, że na tej kupce jest 27 ton, z czego połowa ma iść gdzie indziej. Więc radość jakby mniejsza o połowę, bo połową tej kupki tę drogę "potrzepać" będzie można najwyżej, jak z solniczki solą)
Pieseły obwąchują, bo obce zapachy z tą kupą przybyły.
We wtorek Dziecię pojawiło się przelotem i obsobaczyło mnie telefonicznie, że po co się zgadzałam na wysypanie tego akurat na naszym gumnie oraz że trawnik zrujnowany, a ono się napracowało (zapomniało jakby, że przy trawniku napracowywaliśmy się wspólnie). Po czym stwierdziło, że w sumie go to guzik obchodzi. No więc po co tyle szumu? Zwłaszcza, że sołtys obiecał wyrównanie trawnika koparko-spycharką, która przyjedzie do kamienia.
Pod moją nieobecność zebrała się rada ludowa, która uchwaliła,że najlepiej teraz połowę tego kamienia rozsypać na drogę, a drugą połowę na wiosnę dopiero. Przez ten czas może sobie u mnie pod lipą poleżeć. Trawnikowi pod lipą daleko do trawników Kew Gardens, niemniej jednak, po półrocznym przebywaniu pod kamieniem normalny szlag by go trafił. Moje poświęcenie dla dobra ogółu aż tak daleko nie sięga, by na wiosnę zakładać trawnik od nowa. I tak tu, gdzie powstały te leje po bombie - trzeba będzie podsiać trawę po wyrównaniu spychem. A jeżeli przy panu spychaczowym sołtysa nie będzie to z lejami będę walczyć ja i moja łopata. THX.
Lej po bombie. Ta koleina z lewej ma jakieś 7m długości. W najgłębszym miejscu ze 30cm min. No i powstał wał przeciwpowodziowy, tam gdzie najgłębiej, bo Jóźka nieco zaryło. Oprócz niej jeszcze 2 mniejsze. Razem tworzą trójkąt o podstawie ok.3m.W przeciwieństwie do zdjęć z Alll... - w rzeczywistości wygląda to dużo gorzej.
Metropolię odwiedziłam. Doktórkę zaliczyłam i mam spokojne sumienie, że zadbałam o siebie rutynowo.