piątek, 17 lipca 2015

Sekrety

Powiem Wam coś w sekrecie: moja kota mnie olewa. Olewa mnie w sensie dosłownym, nie, że ma mnie gdzieś. Nie wiem jaka tego jest przyczyna, bo normalnie załatwia się do kuwety. I kuweta nie straszy zawartością - sprzątam 2 razy dziennie, a czasem i w locie, jak zauważę coś-coś, to też. Żwirek jest uzupełniany -drewniany, fajny żwirek. Kota wygląda na zdrową, apetyt na smoczy, szaleje po domu jak tajfun. A rano budzę się podlana. I to dosłownie, bo wlezie na mnie i mi się na kołdrze zleje centralnie.
Dobrze, że śpię pod śpiworem  - szybko schnie  i mam 2 na zmianę  Najwyżej sąsiedzi się zastanawiają, co te śpiwory tak ciagle u mnie na balkonowej poręczy wiszą.
Nie znam się na kotach. Mam koty od niedawna, całkiem z przypadku i w dodatku aż trzy. Dla mnie koty są niekomunikatywne i "podsterowne". Może to ktoś nazwać - niezależne: robią co chcą, jak chcą i kiedy chcą. Ogólnie: chodzą własnymi ścieżkami. W dzień głównie śpią, a nocą szaleją po chałupie tupiąc, jak stado słoni.Wchodzą na górę mebli, z góry otwierają drzwiczki od nadstawek i się wylegują w ubraniach, skutkiem czego potem część tych ubrań na glebie,a wszystkie - osierściane.(Inna rzecz, że zmuszają trochę do porządku - pranie zdjęłam z balkonu i położyłam w pokoju na stole. Koty natychmiast sobie przywłaszczyły w formie legowiska. I nawet, o dziwo, 2 panienki spały obok siebie! Więc, żeby pranie było czyste przez chwilę, należy natychmiast rozparcelować we właściwe miejsca. Każdy papier czytają namiętnie i skutecznie - więc nie wolno zostawiać na wierzchu ważnych dokumentów i banknotów. Każdą rzecz, która im się chwilowo spodoba, zrzucą z półki/szafki/komody/regału/lady. Wobec tego rzeczy, tłukące się, lub mogące ulec uszkodzeniu w kontakcie z podłogą muszą być chowane. Ale ciężki mosiężny świecznik tez którejś nocy poleciał na glebę. Ciekawe, że najwięcej hałasu robią w nocy właśnie ).
Na kici-kici nie przyłazi żadne. Przychodzą wołane po imieniu. Z tym, że Tośka nie przychodzi wcale. Tośka to dziwny kot, z autyzmem. Jest samowystarczalna - łasi się do nogi od stołu, "udeptuje" kocyk w koszyku. Wzięta na ręce wrzeszczy strasznym "nieee". Tośka ucieka od miski, gdy na kolację dostają puszkę. Tośka nie jada niczego, oprócz chrupek i nie pije wody inaczej, niż bezpośrednio z kranu. Nawet żywe mięso ma gdzieś i jej nie wzrusza w ogóle. Podczas, gdy Koteczek Areczek dostaje kociego rozumu czując kotlecik, czy kurczaczka. Potrafi, stojąc na tylnych łapkach, przednią łapką buchnąć kotlecik z kuchennej lady. (A psy leżą wokół niego i pilnują, żeby spokojnie pożarł).
Klementyna wymaga żeby wszystkie drzwi stały przed nią otworem. Niech no tylko panowie pozamykają się w swoich jamach - zaraz jest awantura pod drzwiami. Najpierw miauczy przeraźliwie - "a mrrauu" na różnych tonach i decybelach. Jeżeli to nie skutkuje - drapie w drzwi na dwie łapy z wysoką częstotliwością. Jeżeli Dziecko wrzaśnie głosem wielkim zza drzwi,  zmyka błyskawicznie na chwilę. Czasem na samo "a mrrauuu" ją wpuszcza - wtedy obchodzi pokój statecznym krokiem i wychodzi sobie.Jeżeli "a mrrauu" nie skutkuje otwarciem drzwi, wtedy ja wołam (żeby zapobiec drapaniu i wrzaskom strasznym) "Klemcia, chodź tu, chodź tu". Na co Klemcia przybiega, wskakuje na kolana i jest głaskana. Wtyka pyszczek we wnętrze mojej dłoni i zgrzyta zębami. Trwa to oczywiście tylko małą chwilkę, po czym pędzi z powrotem pod Dziecka drzwi i się domaga.
Jeżeli nie zamknę drzwi na noc od swego pokoju, często nie pojawia się wcale. Ale - niech bym tylko zamknęła! Natychmiast wrzask pod drzwiami.No to nie zamykam, dla świętego spokoju, żebym nie musiała rozsuwać psów i wstawać w środku nocy w celu otwarcia. Za to rano jestem olana.
Tego olewania na początku nie było. Potem dostała ruje i zaczęła podlewać. Po czym sama z siebie przestała. Teraz rui nie miewa, bo dostaje piguły. I nie olewała, do momentu, gdy w domu pojawiło się kilka osób na raz, których na codzień nie ma. No o sobie lunęła i przestała. Przegrzebywałam internet pod tytułem -co z tym fantem zrobić i jaka tego jest przyczyna. Jedyny pomysł, jaki znalazłam, to ten, że kot może mieć chore drogi moczowe i szukać miękkiego, w celu załatwienia potrzeby. No, ale przez cały dzień ma te drogi zdrowe i robi w kuwetę, a dopiero nad ranem jej chorują?!
Próbowałam zapachów odstraszających. Podobno cytryna... No to poobkładałam się plasterkami cytryny i leżałam w tej cytrynie, jak nimfa błotna jakaś. Ale, gdzie tam. To tylko mi przeszkadzało, bo musiałam uważać, żeby nie postrącać, a potem pozbierać. Klementynie nie przeszkadza żadna cytryna, ani olejek cytrynowy, ani żaden inny zapach. I co ja mam z nią zrobić?! Przecież nie zrobię oto, oto, kota w błoto. Zadręczałabym się, sama z siebie, gdybym ją wyrzuciła z domu.(Do dziś mnie prześladuje kot, którego kretynka szwagierka zabierała z sobą w pola i on się tam potem wyprowadził. Nie było go bardzo długo, a w końcu pojawił się wyraźnie chory. Wtedy był szczyt wścieklizny lisiej w okolicy. W sadzie znalazłam padłego lisa i przybyła ekipa z PIW-u, która go uprzątnęła i zdezynfekowała glebę wokół. Nie zdecydowałam się Maćka dotknąć nawet. A on poszedł z powrotem i więcej nie wrócił. I  leży mi na sumieniu ciężkim wyrzutem.)
Może sterylizacja by coś zmieniła w obyczajach Klementyny. Ale przy aktualnej dziurze budżetowej (pieniążki zaplanowane na ten cel zostały utopione w ha) i cenach usługi u wetów - na razie nie widzę szans. Przy czym wiem, że niebawem, im szybciej-tym lepiej, muszę te szanse zobaczyć, bo całe życie na pigułach nie będą. Może na jakimś kocim forum otworzę bazarek robótkowy na sterylkę dla kot ?

To jest właśnie ten strażacki kot. Smutna tu jakaś, albo się głęboko zamyśliła...

PS.
Dodawszy tego posta, zauważyłam, że to post dwusetny. To jakiś trochę jakby jubileusz mały.
Chcę Wam podziękować, że wytrwałyście ze mną te 200 postów.

I kwiatki ode mnie dla Was. Takie mi były w ogródku wyrosły, kiedy zrobiło się sucho i ślimaki pochowały  się oraz padły poczęstowane ślimaxem. Ale to już było dawno. Niestety, trochę zdjęć się przeterminowało, z powodu mojego internetu, który się wlekł, tak, że wstawienie zdjęcia było niemożliwe.

Pozdrawiam

9 komentarzy:

  1. Gratulacje z okazji!!!! :) <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Iwonka, ja Tobie gratuluję! I dziękuję za każdy post dwa razy, bo dwa razy czytany przeze mnie :) Nawet bym się nie spodziewała, że to już 200 ;)
    a z kociną masz problem..nie znam recepty, niestety. No, chyba, że manto zaraz po i wypad za drzwi na chwilę. Wiem, w Twoim przypadku nie ma za drzwi, no ale chociaż za drzwi do łazienki.
    Rena

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, nie bardzo potrafię trzepnąć zwierzaka.Parę razy mi się zdarzyło, ale na prawdę tylko parę i z wyrzutami po fakcie. Zresztą - ona leje, jak ja śpię.A jak już trzepnąć, to w momencie, gdy to robi. Łazienka tez odpada! Jest dziura w drzwiach wycięta, żeby sobie do kuwety chodziły, a psy dostępu nie miały, bo Czarna jest przemądry i przekochany pies, ale niestety - gównojad.
      Musi być jakiś sposób na to. Ona jest kochana kota. Jedynie ona sprawia, że gęba mi się cieszy czasem. Dziś miałam przed nosem pół szklanki wody mineralnej. Przylazła, wlazła i próbowała wsadzić łepek, ale nie sięgnęła. No to łapką tę wodę. Nie bardzo się dało nabrać na łapkę, więc zrezygnowała. Musiała ta woda jakoś pachnieć nie jak woda, bo najpierw obwąchiwała zawzięcie
      Wiesz, że ja się zbieram i zbieram z telefonem i zebrać nie mogę? Za to przynajmniej masz to, że o Tobie myślę....

      Usuń
  3. 200 postów! no, no - ja nawet stu nie uciułałam ;-) Gratulacje :-)
    Obawiam się, że strażacka koteczka ma jakiś problem psychiczny... jak będzie po wszystkim, to i siuranie ustanie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Gratuluję i poproszę kolejnych 200..
    Pozdrawiam serdecznie, Lhuna.

    OdpowiedzUsuń
  5. Po sterylizacji nasza kotka wyzbyła się wielu dziwnych zachowań, więc na pewno jest to jakiś sposób. Czasami wiosną są promocyjne akcje na sterylizację i kastrację kotów - szukaj lokalnie takich informacji u wetów lub... urzędzie miasta, gminy itp :)
    Dwóch setek gratuluję, z przyjemnością czekam na kolejne :)

    OdpowiedzUsuń
  6. też bym pomyślała o sterylce bo wygląda na to, że kocica Cię znaczy chcąc Cię mieć tylko dla siebie
    oraz dzień dobry:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Witaj Klarko u mnie, ja do Ciebie zaglądałam dawniej codziennie, ostatnio rzadziej, ale ostatnio to większość tak poniechałam. I czasem przy niedzieli nadrabiam hurtem zaległości.

    Witaj Agpelo.

    Nie wiem czemu Wasze komentarze poszły do moderacji i tam sobie szczęśliwie do dzisiaj leżały.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to jest niesprawiedliwe, masz blog który się czyta jednym tchem i nie dałaś znać!
      serdeczności przesyłam

      Usuń

Prawdziwa cnota krytyki się nie boi.
Ale, jeżeli ktoś ma zamiar wylewać w komentarzach swoje żale, smutki i nagromadzoną żółć, to nic z tego. Będę usuwać. Tak, że szkoda trudu..