piątek, 12 kwietnia 2013

Codziennosc...

Dumam, dumam, ale na "papier" nie przelewam, bo nie ma kiedy.
Przedwczoraj robiliśmy porządek w sadzie. Głównie ja robiłam, potem dołączyło Dziecko z piłą i traktorem. Ze ściętej w marcu jabłoni pozostało mnóstwo gałęzi, trzeba było uprzątnąć, bo zaraz trawa ruszy. Złapałam z rana siekierę i poszłam. Po południu dołączyło Dziecko, porąbał resztę, pocięliśmy grubsze, a co niepocięte - tez zostało załadowane. Łatwiej kiedykolwiek, koło domu z siekierą wyjść, niż do sadu latać.
Na marginesie -ten chrust poszedł do węglowej piwnicy i zaraz zostanie spalony. Ta zima dała nam w kwestii opału do wiwatu, jak żadna.
Wisi mi nad głowa ciągle coś. Wisi mi przede wszystkim beztroska mojego Dziecka nr2. Tak wszystko odkłada na potem, tak sie nie przejmuje terminami i tym, że cos musi byc zrobione koniecznie. Pan Starszy już lata od okna do okna i agrofoto śledzi na bieżąco. Wczoraj zaczął jojczeć: "chłopy w pole jadą, a ja nie mogę". Szkoda mi go - to było całe jego zycie. To tak jak z moja emeryturą. Tyle, że ja jeszcze czuję się na siłach pracować, a mi nie wolno. On natomiast sił nie ma. A Dziecko nie czuje tego musu i tej potrzeby.Dobrze by było, żeby sobie uświadomił, że jak nie pracuje i go utrzymujemy, to niechby to był jego obowiązek. Zwłaszcza, że jak dopilnuje, to zysk jakiś z tego będzie.

Andzia dalej nic. Dziś 153 dzień. Już tydzień latam, dziś zbudziłam się o 4.00 (zbudził mnie nie dopełniony obowiązek, bo zwykle chodziłam koło północy, a wczoraj padłam o pół do dziesiątej). Zrobiłam tam małą rewolucję - zdjęłam folię ze ścianki i część desek. Nie muszę wchodzić do boksu, żeby widzieć co się dzieje. A i kozy maja więcej światłą z południowego okna. Chętnie by już pochodziły po dworze, a ja niestety nie mogę ich wypuścić ze względu na brak ogrodzenia. A na ogrodzenie brak funduszy.

Od  nocy strasznie wieje, aż huczy. Zdaje się,że nawieje deszczu. Panowie mieli jechać rano po nawozy, ale jak widzę śpią obaj (No, Starszy nie śpi, bo słyszę jak przemawia do psa, ale nie wstaje) Dziecko powinno zrobić prawo jazdy na przyczepę, bo Starszy już się na traktor nie nadaje. Zdaje się, siądzie na nim siłą woli, a potem to odchoruje, jak przy jesiennej orce.
A teraz wypadałoby pójść z psami, zanim lunie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Prawdziwa cnota krytyki się nie boi.
Ale, jeżeli ktoś ma zamiar wylewać w komentarzach swoje żale, smutki i nagromadzoną żółć, to nic z tego. Będę usuwać. Tak, że szkoda trudu..