jest bardzo fajnym kocięciem. Cały czas zajmuje się sobą sama i wynajduje sobie obiekty zainteresowania. Momentami staje się upierdliwa. Np. jak leże w łożu z lapkiem, a ta włazi na mnie i zaczyna mi przed nosem defilować w te i we wte, udeptywać i podgryzać - a to palce, a to brodę. Apetyt ma niesamowity. Zje swoje, odgoni Pana Kota od michy (tzn. jak mu zajrzy do michy, to Pan Kot urażony w swej kociej dumie spiernicza sam). Pewnie by i psy chciała odganiać od ich misek, ale tu trzymam rękę na pulsie i bacznie obserwuję, czy Klemencja od swojej michy nie wybiera się na niziny. Wtedy następuje ewakuacja do łazienki lub pokoju za zamknięte drzwi. Istnieje bowiem uzasadniona obawa, że mogłaby z tego wyjść ze szwankiem. Pan Kot, na początku swego u nas pobytu, w swym kocim przekonaniu, że to my u niego mieszkamy, próbował. Niewiele brakło, by skończyło się powszechną psią jatką, bo Księżniczka wszystko bierze do siebie i na warknięcie Czarnej w kierunku kota, usiłowała natychmiast się odgryźć. Poszły obie w górę na obrożach. A Pan Kot wyciągnął wnioski i do psich misek się nie zbliża. Natomiast wiecznie głodna Klementyna nie miała na razie takiej nauczki i próbuje.
Zaczyna się z niej robić kluseczka. Mordę ma paskudną, ale nadrabia to przytulactwem, którego po Panu Kocie trudno oczekiwać.
Pan Kot coraz bardziej upodobał sobie kocie wędrówki i trudno go utrzymać w domu. Przyaresztowany, odmawia jedzenia, wrzeszczy pod drzwiami, warczy i jest ogólnie niemiły. Zresztą, on jest cały czas niemiły. jako mały kociak gryzł i drapał. Każde wyciągnięcie do niego ręki w celu pogłaskania kończyło się śladami jego pazurów na tejże. mruczando w jego wykonaniu, to rzadko doświadczany zaszczyt. Czasem, dla uśpienia czujności, gdy bardzo chce sobie pójść, pomruczy chwilę. Czasem, po powrocie z włóczęgostwa -to samo.
Muszę gdzieś pogmyrać, jak to jest z kastratami. Na kozim forum dowiedziałam się, że wykastrowany kozioł może służyć jako wykrywacz rui u kóz. I obserwuję Stefana - parska i dziczy jak Andzia ma ruję. Poza tym, bez względu na ruje skacze po kozach.
Może kot kastrat ma to samo. I jak czuje gdzieś kotkę z rują to dostaje małpiego rozumu i pomyka w dal.
Po raz kolejny stwierdzam, że płeć żeńska górą. Z tymi 5 -ma sztukami płci żeńskiej nie ma i nie było żadnych problemów. Nawet jak suki nie były wysterylizowane, to jedyny problem był taki, że Czarna zachowywała się jak świnia i znaczyła ścieżki za sobą. Księżniczka natomiast, jak przystało na księżniczkę, była czyściutka i nigdy ani kropelki nie było widać. Te dwie mlekodajne najwyżej drą twarze przez chwilę, jak wolę bożą czują. A Klementynka jeszcze dzieciak. A jak dzieciakiem być przestanie pójdzie w ślady suk. Żadnego rozmnażania psów i kotów.
Co innego z kozami, ale to jest dla mnie trudny orzech do zgryzienia, po pierwszych w tym zakresie doświadczeniach. Jeszcze na kózkę ewentualnie jakiś chętny się znajdzie. Z koziołkiem problem. A trauma dla mnie zbyt duża w stosunku do korzyści w postaci mięsa. Bo ilość żadna i jakość dla amatorów.
Pan Kot poszedł w sobie tylko wiadomym kierunku, patrząc najpierw na mnie z niedowierzaniem, gdy otwarłam mu drzwi, a potem, przez dłuższą chwilę badając okolicę.
Klementyna chodzi wierzchem polując na muchy, które pojawiły się ponownie w związku z nastaniem ciepłych dni.
Czytam tu, czytam tam - różne blogi i fora. I zastanawiająca ilość przyjętych kocich podrzutków - wyrzutków. Czy "nie bądź świnią" nie należałoby zastąpić "nie bądź człowiekiem"?
Rzeczywiście, rozmnażalność kotów jest ogromna, na mojej wsi tylu kotów niegdy nie widziałam.łaża po polach, po drodze (aj..... ostre hamowanie). Nie rozumiem, dlaczego z moich podatkó nie może być finansowany program ograniczania rozrodu psów i kotów. W tzw. zdechłych czasach dozorca rozkładał w piwnicach blokowisk jedzenie dla dzikich kotów z tabletkami anty... Postępu nie widzę więc.Widzę że moja kociarnia robi to samo, co Twoja - duży niemężczyzna musi iść na noc na spacer i nic go nie zatrzyma, piekło, bieg od okna do drzwi,wściekłość, rano wraca brudny głodny i przytuliński. i idzie spać.Musiałąm przywyknąć, zima przyjdzie, ogon zmarżnie to nie będzie się szlajał. Małe też żarte, rozrabiające i też mi spać nie daje -smokcze każdy dostępny kawałek gołej skóry, ręka , ucho. Podobno kocięta porzucone przez kotki tak mają, substytut cyca. no to kota Mimi poszła precz do koszyczka. to tez jeszcze dzieciak ale -żadnego rozmnażania! starczy 4 psów w tym 2 z konieczności. Za parę miesięcy 180 zet trzeba wydać i już. ale przychówku nie będzie.
OdpowiedzUsuń