Dziecko pojechało w sobotę do KRK. Zawiadomiło mnie w piątek wieczorem o zamiarze wyjazdu w celu dokonania malowania ścian u siostry. Stwierdziłam, że pomysł niezbyt dobry, bo siostra jest przed Matką Boską Pieniężną i, o ile na michę ma, to na farby pewnie niespecjalnie. Ale w sobotę Dziecko wstało, dokonało pełnych ablucji, łącznie z goleniem czachy. Kazało się spakować (w słoiki i inne tam takie, co to się z domu do Wielkiego Miasta wywozi), po czym zostało odwiezione na dworzec. Podejrzenia niejakie miałam, że cel podróży ujawniony nie celem rzeczywistym. Albowiem, np. siostra o przyjeździe planowanym zawiadomiona nie została.
Zawiadomiona natomiast została szwagierka najważniejsza, ponieważ zadzwoniła, akurat jak Dziecko odstawiliśmy. Po czym poczuła się w obowiązku natychmiastowego zadzwonienia do bratanicy, żeby ostrzec ją przed zbliżającą się plagą egipską w postaci brata owej bratanicy. Bratanica nie do końca wypoczęta była więc pewnie coś warkła. Co szwagierkę najważniejszą rozjuszyło i się do mnie ofiarowała z telefonem natychmiast zarzucając mi permanentne kłamstwa i kłamstwa raz jeszcze. Wkurzyła mnie totalnie, więc gębę do niej wydarłam, każąc się odpieprzyć raz wreszcie i skutecznie. Pech chciał, że te konwersacje nastąpiły podczas moich zakupów w Brico Marche (które akurat w mieścinie najbliższej otworzyli i przy okazji poszliśmy ze Starszym zwiedzić). Przedstawienie było pewnie ciekawe, bo darłam się w telefon jak idiotka.
Nie wiem czemu osoba rości sobie prawo do bycia informowaną w szczegółach o planach, zamierzeniach i czynnościach poszczególnych członków mojej rodziny. Jak braciszka chce kontrolować i naprowadzać - proszę bardzo, choć też mogłaby już 25 lat temu wrzucić na luz. Jeżeli uważam za stosowne z grubsza ja poinformować o czymś to tak robię. Tu akurat była taka konieczność, bo na wtorek była planowana wycinka drzew u szwagierki starszej, więc powiedziałam, że pojechał i w poniedziałek wraca. Tak jak powiedziałam, że ze studiami załatwił pozytywnie. I niech by jej do cholery wystarczyło. Bo nie jej broszka. Nie jej dzieci i nie jej odpowiedzialność. Ale ona wie lepiej, jakie studia Córka powinna wybrać, bo jej cioteczna siostrzenica, doktor prawa europejskiego, na uczelni asystentka powiedziała, że magisterium i już. A Dziecko I nie widzi sensu robienia za ciężkie pieniądze magisterium jeżeli nie może znaleźć kierunku, który jej odpowiada. Robi więc drugie studia podyplomowe, a ciotunię interesuje tylko czy drogie. Jakby za jej. Na szczęście firma połowę finansuje. Poucza też Córkę, do białej gorączki ją doprowadzając, że powinna przez internet szukać faceta i jak najprędzej urodzić dziecko. Baba, która sama nie potrafiła znaleźć faceta, a raczej żaden nie był odpowiedni, na przykład dlatego, że na randkę przyszedł w codziennym garniturze. Która nie ma pojęcia o życiu małżeńskim. Która nie jest w stanie wziąć na siebie odpowiedzialności za drugą istotę, albo nie chce by ją ktokolwiek/cokolwiek ograniczało nawet prze posiadanie psa czy kota.
Szwagierka starsza do pewnego momentu dzwoniła czasem, żeby jej to czy owo załatwić. Od pewnego momentu przestała, natomiast ta dzwoni ze zleceniami dotyczącymi starszej. Zaczęłam się zastanawiać co jest grane. A tu się okazało, że to najważniejsza sobie ubzdurała, misje poczuła, że ona lepiej załatwi, jak zadzwoni, najpierw do Starszego i go ustawi, a potem do mnie i mi zleci. W ten sposób będę miała zlecone podwójnie. Wała jagiellońskiego.
Starsza została poinformowana, że jak jej coś trzeba, to ma dzwonić bezpośrednio do mnie. I się pewnie przejęła, bo kto inny jej co za darmo załatwi. Zwłaszcza, że jest świadoma tego jakiego wała sobie obie na mnie ugrały.
W poniedziałek mistrzyni intryg ma przybyć, bo już wpadła w amok przedwszystkoświąteczny (jakoś prędko w tym roku nadzwyczaj). I lepiej, żeby tematów zasadniczych nie podejmowała, bo żżle się to skończy. Judzenie i intrygowanie dwudziestopięcioletnie może wreszcie zacząć wychodzić bokiem.
A Dziecko pojechało do KRK nie w celach remontowych i nie w celach towarzysko alkoholowych (jak sądziłam), ale spotkać się z dziewczyną. Z którą się widział ostatnio jakieś 2 lata temu. I wtedy jakoś to nie do końca wyszło. Przy poprzedniej znajomości powiedziałam mu, że nawet obiad odgrzewany jest ciężko strawny, a co dopiero kontakty damsko-męskie. Niestety, wyszło na moje. Szkoda, bo był mocno zaangażowany. I na szczęście, bo dziewczę go zlewało. Ale teraz? Znowu?
A poza tym, mógł po prostu powiedzieć. Słowem bym się na temat nie wypowiedziała. A i tak będę wiedzieć o fakcie po fakcie. Ponieważ Córka powiedziała tez Starszemu, jego szanowna siostrzyczka już na pewno wie. I na pewno tez swoje zdanie w temacie wypowiedziała.
C'est la vie (albo inaczej это жизнь!)
Moja córka właśnie odgrzewa kotleta sprzed sześciu lat, też mam obawy, no ale jest dorosła, jej życie.
OdpowiedzUsuńSkąd ja to znam i ciotunię (u mnie siostrunię) i dziecko które też nie może się zdecydować .Ale właśnie to jest życie.Pozdrawiam Krystyna
OdpowiedzUsuńDorosłe dzieci już nie za bardzo słuchają naszych rad i same muszą przeżyć własne życie. Sparzą się nie raz, ale za nic nie skorzystają z naszych doświadczeń i przestróg.
OdpowiedzUsuńA od wampirów energetycznych jak najdalej, sama zmieniłam swoje życie bo wyssali by ze mnie całą pozostałą energię. Przynajmniej na starość chcę robić to co lubię, a nie co inni oczekują żebym robiła.
Pzdr, R.