i łatam. Co od dziesięcioleci łatane nie było.
Zawiozłam z Dzieckiem okienka do szklarza. Za zaszklenie 3 okienek i docięcie dwóch szyb wziął 120zł. Wyszło po 25 za szybę 65x65 cm. I tak taniej niż plexsi. Ale teraz z tymi szybami jak ze śmierdzącym jajkiem. Jedno okienko zaszkliłam osobiście, uprzednio oczyściwszy z kitu i wyjąwszy rozbitą szybę. Osadziłam na silikonie, wypychając z tuby młotkiem - żołądkiem, bo aparacik do wypychania złe przystąpiło.
Na strychu jest takie okno, w szczytowej ścianie, które zostało wstawione ot, tak. Nie uszczelnione wokół i nikt nie dbał o to, by było dobrze domknięte.No to jedno skrzydło się wypaczyło. Przy próbie dociągnięcia szyba pękła i sobie spadła. Część tej szyby. Dobrze, że nic akurat tamtędy nie lazło. No i tak stoi, przytkane styropianem i razi moje uczucia estetyczne. Kupiłam pleksi i dziś z Dzieckiem mamy to załatwić. Oraz jedno jeszcze okienko w piwnicy.
Wczoraj załatwiałam Ciotce zasiłek z GOPS. Tyle, że nie do końca, bo nie miała rachunków zgromadzonych, a ja nie miałam czasu czekać. Trzeba dziś je dowieźć. Swoją drogą wymogi mają durne i co chwilę inne. W ub. roku żądali zaświadczenia od lekarza, że wymaga opieki. W tym -oprócz decyzji z KRUSu, zaświadczenia z KRUSu o pobieranej emeryturze. Idiotyzm.Po co? Mogą sprawdzić, czy zyje wysyłając pracownika. Zeszli na oświadczenie, bo ciotka do KRUS się nie ruszy, a mnie nie wydadzą przecież.
Nabyłam tez wczoraj nową deskę klopową. Celowo szukałam takiej, żeby pokrywa była odsunięta od śrub, żeby się dała podnieść, oprzeć o rezerwuar i nie spadała. Idiota majster, który robił kupę lat temu łazienkę ustawił klopa pod kątem do ściany. Skutkuje to tym, że rura od spłuczki wchodzi z tyłu pod kątem. I niestety właśnie zaczęły się kałuże za kibelkiem w momencie używania spłuczki. Zdaje się, że pójdzie na to silikon, bo już nie mam rozpędu latać za uszczelkami i tego wymieniać.
Deskę zamontowałam i oznajmiłam panom, każdemu z osobna, że już nie ma wytłumaczenia na osikaną deskę. Się podnosi i stoi wytrwale.
Kot sąsiadki został rano odniesiony i natychmiast przez nią wypuszczony na glebę. Stary, który najpierw namawiał do odniesienia, potem mnie wyśmiał, że dała mi do zrozumienia, gdzie jest miejsce kota. Dzisiejszą noc znów spędził u Stefana. Dostał na dobranoc słodkiej śmietanki. Śliczna jest ta kicia i szkoda, żeby marzła na dworze. Dziś był mróz w nocy. U kóz nie ma madagaskaru, ale i tak lepiej niz w stodole np.
Sąsiadka stawia kotu jedzenie na zewnątrz. To takie głupie zgłuszenie sumienia, bo wiadomo, że chętnych do spożycia jest mnóstwo i z faktu, że jedzenie zniknęło, nie wynika wprost, że jej kot jest syty. Powiedziałam, że szkoda pieniędzy na jedzenie wystawiane na zewnątrz. (Bo głównie o pieniądze tu pewnie chodzi. Chociaż źle im się nie powodzi. Pan pracuje w firmie i jeszcze popołudniami i sobotami uzdatnia auta, na czarno oczywiście, których na podwórzu stoi czasem po 5)
Wreszcie się zebrałam w kupę, obfotografowałam moje uszytkii wystawiłam na DaWandzie. Tyle, że oni najpierw muszą butik aktywować, a na razie cichosza z tym. Zastanawiam się czy nie pchnąć tego na allegro, póki co. Uszyłam parę poszewek, tak próbnie po jednej. Jedną taką z aksamitu, obszytą z wierzchu bawełniana koronką w kwadrat. Pomysł przeklęłam, bo samo upinanie tej koronki zajęło mi godzinę, a duch Mamy krążył nade mną. Następnie wszycie zamka. W jednej poszło ok, w drugiej spierniczyłam sprawę, no nie zarygowałam w poprzek od razu i potem musiałam się bujać na gotowej, zszytej poszewce, co było niejaką sztuką, żeby duch Mamy się nie wqrzył. Aksamit piękny, miodowy. Zobaczymy, jak to pójdzie. Nadal szukam papieru do transefrów i chyba wreszcie nabędę przez internet. Uniknięcie patrzenia na mnie, jak na głupa, który nie wie czego chce, jest więcej warte niż koszty przesyłki. A jeszcze miotanie się po mieścinie od sklepiku do sklepiku, w których stoją po dwa komputery, 3 myszy i 2 klawiatury.
Słonce sobie wstało i świeci płasko na tę oszronioną glebę. Niebo jest czyściusieńkie, bez jednej chmurki, jasnobłękitne. I właśnie przecina je w tej chwili smuga za samolotem. Termometr mi jeszcze pokazuje -2, choć słońce już zaczyna na niego lookać.
Na odwiedzanym przeze mnie forum pojawił się jakiś nowy nadwrażliwy. Pieni się i ciska zarzuty. Niby wie wszystko, bo 8 lat obserwuje kozy w Hiszpanii. Ja też obserwowałam wielokrotnie, jak lekarz zakładał szwy mojemu synowi na jego, częste w dzieciństwie, rany cięte. Nie wynika z tego, ze sama potrafię to zrobić i jestem w stanie się podjąć. Wqrwia mnie zadufanie i przekonanie o wszechwiedzy oraz "nie rusz mnie, nie dotykaj mnie", przy czym wszelka wypowiedź jest odbierana jak atak na osobę. Mam to zresztą w domu, w postaci Starszego. Typowy okaz - jestem pępkiem świata, nikt i nic poza mną się nie liczy.
Amen, bo zwierzeta głód poczuły a pańcia stuka bezczelnie i nie interesuje się.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Prawdziwa cnota krytyki się nie boi.
Ale, jeżeli ktoś ma zamiar wylewać w komentarzach swoje żale, smutki i nagromadzoną żółć, to nic z tego. Będę usuwać. Tak, że szkoda trudu..