poniedziałek, 30 grudnia 2013

niedziela w zoo

To nie ja byłam w zoo, zoo jest u mnie. Niby tylko koty trzy, kozy - 3, psy - 2 i pięć kur z kogutem napływowym. Ale - Panu Kotu czasem się wydaje, że jest tygrysem i jak tygrys się zachowuje. Panna Kota czasem wygląda jak lemur, a czasem skrada się jak puma. Kozioł Stefan biega za kozice górską, albo misia pandę. Tylko psy, jak psy. Nie udają nikogo.

Obórkowa kota zagościła na salonach, a właściwie tylko w kuchni i w kuchennej kociej stołówce, czyli na oknie. Czarna dostała ją pod nos, powąchała i poszła. Natomiast Księżniczka nie raczyła zaszczycić nas swoją obecnością. A ponieważ Księżniczka jest nieprzewidywalna, wolałam, żeby Tośka poza stołówkę się nie oddalała.
Tosia w stołówce

Na horyzoncie pojawiła się reszta kotów. Trzeba je ostrzec, by się nie zbliżały.

A jednak się zbliżyły i dorwały do misek.

Więc Tosia rozdaje ciosy. Na lewo...

..i na prawo.
A Tosia jest chyba leworęczna, bo jak widać, leje towarzycho lewą łapką.
Na innych zdjęciach też cały czas lewą.

Z tych emocji, moje koty zeżarły wieczorem całą, czterdziestodekową, puszkę karmy. I to głównie przepastna Panna Kota, czego po niej specjalnie nie widać. Tośka właściwie tylko popróbowała. Ona je wyłącznie suchą karmę i nawet nie bardzo wiedziała, jak się do tego zabrać. 
Po czym Tośka została odniesiona do Stefana (koziołek, który ma własnego kota). I tam zostało uwiecznione życie rodzinne moich przeżuwaczy.

Stefan z mamą Andżeliną.
Wbrew pozorom, nie są to karesy synusia z mamą. Andzia ma jeszcze ruję, a Stefan, chociaż jest kastratem, doskonale o tym wie. No i pewnie się trochę zaleca. Na szczęście, bez efektów zapachowych.

To tam, czerwone, to jest budka Tośki, zrobiona ze styropianu, obciągnięta starą lniana zasłoną
i wyłożona wewnątrz kawałkiem kożuszka. Tośka natychmiast zadomowiła się w budce. Siedzi w niej chętnie i zaczepia Stefana, gdy przychodzi na sianko do siatki. A na wierzchu lodówki Tośka ma własna stołówkę. W tej chwili nie widać, bo gdy zostawiam otwarte drzwi do obórki, to sprzątam kocie jedzenie, ponieważ jest notorycznie wyjadane przez kota sąsiadów. Dla mnie cztery koty na garnuszku, to lekka przesada.

A tu Wanda(l) z mamą Andzią. Andzia ma właśnie w pysku wiecheć siana i Wandę to siano chyba zainteresowało. Zawsze lepsze cudze, chociaż ma własną siatkę z sianem. I w sekrecie powiem, że to Wandzia ma lepsze siano w siatce, w nagrodę za to, że daje więcej mleka.

I na pożegnanie Stefek, Stefański, Don Stefano, albo ostatecznie Stefanozaurus.
Jest przesłodką, myziastą przytulanką. Chociaż czasem mu odbija i jak robię coś w jego boksie, co nie bardzo mu się podoba, a jestem odwrócona tyłem - próbuje mnie buckać. Czasem zamierza się z przodu, ale wtedy wyciągnięty palec i "nie wolno" sprawę załatwiają. W jego żywotnym interesie jest, by zaniechał tych praktyk, bo gdyby stał się terrorystą, to niestety musiałby wylądować w garnku. Kozła może ktoś by jeszcze kupił, ale nie ma w okolicy więcej takich durniów, którzy trzymaliby "darmozjada" dla myziania i obserwowania jego matrixsów.

I na koniec total view na królestwo moich przeżuwaczy. Biały Brat, przybywszy w święto, ledwie nogi z auta wyjął, popędził do kóz. A francuski Pietrek, za nim, nie bardzo wiedząc, gdzie i po co.
Po czym stwierdził (Brat), że mają jak w Wersalu (Może nawet lepiej, bo w Wersalu srali po korytarzach, a u mnie, jak widać, korytarz czysty). Co prawda ten wersal to pełny upcykling, nowe są tylko te okrąglaki i półwałki oraz zamknięcie drzwiczek między "męską" a "damską" częścią. 
Poza tym wykorzystane zostały: belki z prastarego spichlerza, futryna z drzwi w całości i druga na materiał, dwa skrzydła okienne na bramki, jedna paleta, na bramkę, rama ze starego tapczanu na bramkę Stefana. Plastykowe bańki 10-cio litrowe na karmidła. Jedynie podstawki na lizawki zakupiłam (ale ostatnio z nich zrezygnowałam i sól wisi na sznurku, bo zbyt wiele brudu gromadziło się, nawilgnięte, wokół kostki) I kupne sa oczywiście szczoty do automasażu.





1 komentarz:

  1. Witaj po świętach! Bardzo ładnie piszesz o tym całym zwierzyńcu. Widać, że tym żyjesz. Ja tak samo. Ta kicia Stefana śliczna jest. Podziwiam szczerze pomysłową kozią obórkę z upcyklingu- jak piszesz. Jest taka ładna i czysta, że wszystkim kozom takiej bym życzyła. Martwię się o Twoją nogę Iwona.Czy możesz napisać jak dzisiaj? Może przykładaj liść z kapusty zbity tłuczkiem. To może głupio brzmi, ale pomaga czasem. Nie wiemy dlaczego Cię boli ta noga, ale napewno nie jest stłuczona...byłaś u lekarza?
    rena

    OdpowiedzUsuń

Prawdziwa cnota krytyki się nie boi.
Ale, jeżeli ktoś ma zamiar wylewać w komentarzach swoje żale, smutki i nagromadzoną żółć, to nic z tego. Będę usuwać. Tak, że szkoda trudu..