poniedziałek, 2 czerwca 2014

Pada dyscyk, pada, pada sobie rowno

A ja mam już tego cholernego deszczyku dość. Żeby tylko sobie padało, to jeszcze pal licho. Ale do tego ziąb jakiś jesienny się zrobił, tak, że cholera wie, jaką w końcu porę roku mamy. Wczoraj latałam w zimowo/jesiennej kurtce.
Nawet jak na trochę przestanie, to i tak na grządkach robić się nic nie da, bo błotko prawie. A chwast rośnie bujnie i po moim ostatnim motyczkowaniu, tydzień temu dokonanym, śladu prawie nie ma. Mszyca za to i grzyb się rozwija, a tu nijak z nimi walczyć.

Wczoraj miałam miłych gości. Przyjechał mój Biały Brat z Pumą. Puma zaanonsowała mi ich przyjazd w sobotę po południu i już nijak było zrobić jakichkolwiek zakupów. Na szczęście nabyłam ostatnio w IM piękną zrazówkę i w postaci plastrów ja zamroziłam. Więc odmroziwszy, zrobiłam z niej zrazy zawijane.
A placuszek już był zrobiony -serniczek z papierka z truskawkami kupnymi i galaretka truskawkową. Na łomie biszkoptowym od Gurgula. I na tym łomie jest bardziej jadalny niż na domowym biszkopcie. ten biszkopt zawsze mi dziecięta zostawiały na talerzykach. Po prostu jest go, mimo wszystko za grubo do takiego sernika. Przy okazji zapomniałam, że mam w zamrażalniku pół ciotczynego tortu. Ale na samą myśl o torcie (TAKIM!) robi mi się mdło.
Puma przywiozła kawałek ciasta bananowego, z internetu przepis, z lekkim tuningiem. Puma jest mistrzynią placków "kucianych", przy tym wkłada trochę artystycznej duszy w to co piecze. Robi to tak jakby mimochodem, a zawsze jej wychodzi gęba w niebie.
Przybyło także na łykend Dziecko Miastowe. W sobotę zapragnęło zwiedzać szmateksiaki w najbliższej metropolii. No tośmy zwiedziły, dwa zaledwie, bo późno się pojawiłyśmy, jak na sobotę i metropolię. Dziecko nabyło fajny żakiecik i porteczki, nówki nieśmigane. A ja dwa prześcieradła z gumką dla Dziecka domowego. CZARNE! Potem Dziecko M. polazło spotkać się z koleżankami, a matka została ugorem w domu sama. Jak zwykle.

Panna Kotta dostała ruję! I ja nic z tego nie rozumiem! Daję tabletki. Staram się pamiętać, mam te tabletki zakodowane w podświadomości. Albo ona na tabletki nie reaguje (co podejrzewam, bo takie rujowe wrzaski rozlegają się po chałupie często), albo w ub. sobotę, w ferworze walki z sianem, jednak zapomniałam. Ale druga kota - nic. Dałam jej pół tabletki relanium i Panna Kotta przewracała się o własne łapy. Ale pospała trochę i nie było dzikiego gonienia, rzucania się na drzwi, rozciągania na podłodze z dupskiem do góry i pozostałych atrakcji. Dzisiaj jest spokój, śpi na wersalce zwinięta w kłębek i się nie wydziera. A ja w dalszym ciągu nic z tego nie rozumiem. Tyle tylko, że trzeba ją wysterylizować, przeciwko czemu protestuje Dziecko (Czemu?)

Ciota wydzwania od rana! Tabletki jej się pokończyły. (Jednak, a pytałam!) Przecież nie będę do tej doktórki wydzwaniać co drugi dzień, żeby mi receptę pisała i w rejestracji zostawiała. I nie będę kwitnąć pod drzwiami w przychodni! Sąsiadka jej to wcześniej załatwiała, ale idąc do doktórki ze sobą. A teraz sąsiadki niet. A ta mi zawraca dupę na raty. No, jakoś to muszę załatwić, w miarę bezboleśnie. Ale pewnie nie dzisiaj, bo Dziecię dopiero ożyło i wściekle łazi. Przebrało się w robocze szmatki, ale nie zdradza, co będzie działać.

Regina przyprawi mnie o odwodnienie. Jak pisze o tych swoich chlebkach, to u mnie zapach się rozchodzi po chałupie i się ślinię. Zwłaszcza, że sklepowy chleb jem, bo wyjścia nie mam innego. Od czasu do czasu piekę w maszynie (co też zaraz uczynię), ale maszynowy chleb to jednak nie to, chociaż lepszy niż sklepowy. Skończyły mi się otręby i wychodzi pszenna biała bułka. Tyz dobra. Muszę faceta przyprowadzić, coby mi dolną grzałkę skomunikował z termostatem.
(Panna Kotta się obudziła, wskoczyła na parapet, zajrzała do miski, potem na moje kolana. I poszła powrzeszczeć do pokoju. Łapy jej się rozłażą. Po tym relanium jeszcze? Wczoraj, jak się trochę przebudziła, to rzuciła się na żarcie tak, że wchłonęła półtora saszetki łyskasa. Zjadła by więcej, ale nie dałam, bo tempo pochłaniania miała takie, że obawiałam się o zwrot. Dziecko pyskuje, że mu naćpałam kota. Ale może to dla kota lepiej było, że spał naćpany, niż żeby się miotał i gardło zdzierał.)

A dziś nic się nie będzie konkretnego działo, bo ni mom chęci do roboty. Kozy trawy nie mają, bo nawet mokrej ukosić nie ma jak. Papryka do posadzenia stoi pod ścianą. Lucerna gnije na blichu. Truskawki też zaczynają gnić.
I ogólnie, to mam gdzieś takie na ramię broń....


11 komentarzy:

  1. No i leje dalej, nawet bardziej niż rano, a tu koszenie czeka, grządki znowu do plewienia; psy i kot nawet nosa nie wyściubiają na zewnątrz; paprykę będziesz sadzić pod niebem czy jakieś tuneliki szykujesz? i pewnie trzeba będzie na wieczór w kominku rozpalić, bo jakaś wilgoć z kątów wyłazi; pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie to samo-połciem lezy wszystko, z chłopami łącznie. Tylko do korytka wstają. Jedynie ta bidusia usiłuje się wydostać do jakiegoś pełnowartościowego kocura, bo ten domowy na nia uwagi nie zwraca, a nawet prycha.
      Papryka pójdzie pod chmurkę. Rzadko sadzę, ale tak mnie naszło, bo mam kawałek wolnego miejsca na grządkach, a nie mam pomysła. Z tym, że pod chmurką kiepsko dojrzewa.

      Usuń
  2. Sterylizacja kotki to wydatek ca 200zet i dobrego weta trzeba poszukać, bo to jest poważny zabieg wewnętrzny. i 2 tygodnie gojenia przetrwać, co nie jest miłe, bo kota obolała mocno. A potem spokój - żadnych wrzasków, wędrówek, tabletek ( też kosztują). Przetrwałam - mam spokój, zdążyłam przed 1 rujką, za radą swojego znakomitego weta, co oznacza, że kota pozostanie przymilna i spokojna. Myszy i krety łapie znakomicie. W dyskusje nt sterylizacji nie wchodzę, opisuję doświadzczenia praktyczne.Polecam. Suki też mam wyczyszczone, choć za późno.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem jak się goi kota, suki goiły mi się dość szybko. Mam tu weta, który robi to za 150, inna wetka za 130 całość.Nie wiem jak kotki, ale kocur był kastrowany u tych pierwszych bez problemu. Z kotka podobno cyrk, więc bez koszulki się nie obejdzie (suka jedna była o kołnierzu, druga nie potrzebowała nic, bo taka byłą obolała, że nawet nie myslała o ruszaniu tego. Jedna miała 5 lat, druga 1,5) Zdaję sobie sprawę z konsekwencji interwencji hormonalnych i nieskuteczności. A na kocięta nie mam ochoty, zbyt dużo się włóczy po okolicy kotów bezpańskich.

      Usuń
  3. Moje koty (on i ona) też wysterylizowane, żadnych problemów pooperacyjnych nie było i goiło się wszystko jak na przysłowiowym psie (obyło się nawet bez kołnierzy ). Fakt, że trochę kosztuje, ale mój spokój (i Twój także !) bezcenny :) To pół relanium na ota faktycznie sporo (jeśli cała to było 5 mg), ja sama taką dawkę łykam, a ważę tyle, co spore stadko kotów. Na szczęście Kota się wybudziła, więc już powinno być dobrze . A ten łom biszkoptowy to co to za cudo ? Można go gdzieś kupić ?

    OdpowiedzUsuń
  4. Niedaleko ode mnie (17km) jest zakład produkujący biszkopty -te które się kupuje w takich tekturowych różowawych pudełeczkach - podłużne. W pudełeczku jest max 20dag i kosztuje ponad dychę. A ja zobaczyłam obok tych pudełeczek taki wielgachny rulon zapakowany w papier i folię z napisem "łom biszkoptowy", ważący pół kilo za 8,90 zł. Pół kilo biszkopcików połamanych to na objętość na prawdę dużo, tak może z 5l. A na spód do sernika z paputka takie połamane biszkopciki się nadają akurat. Jak są całe i tak trzeba kroić, żeby dno tortownicy wyłożyć ściśle. Do takiego typowego placka truskawkowego, który choć raz w sezonie musi być, czyli z kremem budyniowym i galaretka na wierzchu, też będą.Kupiłam w PSS-ie.
    Kota drze się nadal. I ja się boję, że ona ma permanentną ruję. Nie podoba mi się zresztą, bo żarłoczna jest bardzo, jedzenie pochłania wprost i zjada tyle co 2 pozostałe, a chuda strasznie. Odrobaczane sa systematycznie, więc to nie robale. Fakt, że przemieszcza się po domu z szybkością światła, ale śpi tez trochę (no. teraz) Ona po tym relanium tylko zmulona była, łapy jej się rozjeżdżały. Fakt, że trochę miałam stracha, ze coś jej się stanie. Ale, to tak jest, że czasem się robi pewne rzeczy wbrew sobie. Jakby te moje męskie zgredy nie psioczyły, że "tak się ten kot drze", to bym nie kombinowała. Na kocim forum pisali, że można dać hydroksyzynę. Ja takich piguł nie posiadam w domu, poszłam do sąsiadki, ta stwierdziła, że wsio ryba = relanium, czy hydroksyzyna. Wydawało mi się,że jednak nie, bo inna substancja i hydroksyzyna pewnie delikatniejsza. Dobrze, że nic jej nie jest. Teraz pewnie trzeba trochę odczekać. Pozostaje dyskusja z Dzieckiem, bo czemu on się sprzeciwia, to nie wiem. A to podobno jego kot (teoretycznie, bo karmię, tabletkuję, wyczesuję, czyszcze uszy i sprzątam kuwetę - ja)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za informację, niestety u mnie nie da się tego łomu kupić, z lenistwa korzystam więc czasem z gotowych spodów do ciast, a sernik na zimno robię całkiem bez ciasta albo z herbatnikami. Co do Koty to zupełnie nie rozumiem sprzeciwu Dziecka, może taką z rują zapakować mu do pokoju i niech ją uspokoi, skoro to- teoretycznie- jego kotka ? :)

      Usuń
  5. Aaaa... a rano nic nie było :)
    posyłam Ci uśmiechy :) :) :)
    regina

    OdpowiedzUsuń
  6. Całość gojenia koty to 10 dni. Pierwszy tydzień jest mocno obolała i właściciela serce boli. Kubraczek niezbędny ale 20 zet/szt - w zasadzie 2 potrzebne na zmianę, ale pewnie sama lepszy uszyjesz, ważny fason ( odpowiednia ilość wiązadeł, żeby kota nie zsunęła.pewnie w sieci wykrój sie znajdzie. Moja na zmianę miała body niemowlęce ( nie żartuję)tylko na karczku trzeba ściągnąć, żeby przez łepek nie zdjęła.dyskusję szkoda prowadzić - sterylizacja psów i kotów ciągle budzi niezdrowe emocje ( ciekawe dlaczego w sprawie knurów, byków i ogierów takich nie ma). Wet jest najważniejszy - warto popytać o opinię, różnica 20 zet jest bez znaczenia wg mnie wobec jakości zabiegu. Jak chcesz mój prywatny test na jakość weta to daj znać, napiszę na priv. Ps. mój dr Wet zdecydowanie odradził mi tabletki anty- dla kotów - są szkodliwe i nieskuteczne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. contact.scarabeey@gmail.com
      Pisz Evunia.

      Usuń
    2. o, stąd korzystałam jest wykrój i fura informacji ważnych.
      http://www.kociezycie.pl/?action=strona&site=109

      Usuń

Prawdziwa cnota krytyki się nie boi.
Ale, jeżeli ktoś ma zamiar wylewać w komentarzach swoje żale, smutki i nagromadzoną żółć, to nic z tego. Będę usuwać. Tak, że szkoda trudu..