poniedziałek, 6 października 2014

Druga kawa

już wystygła. Zimno jak cholera, a ja siedzę przy kompie, z przerwami roboczymi, i zastanawiam się, która karmę zamówić dla psów. Dotychczasowa była niby OK, ale.. Pod koniec worka zrobił się jakiś żoładkowo-jelitowy dramat u Księżniczki, zakończony wizyta u weta, zastrzykami, czopkami itd. Poza tym w worku pozostało ok. 1kg prochu, który musiałam wyrzucić. Poza tym Księżniczka nie schudła ani deka. Więc jednak, ostaecznie, po praniu się z myślami, studiowaniu składu , procentów itepe, wybrałam dla nadwagowych i sterylizowanych.Oprócz tego zamówiłam żwirek drzewny dla kotów, bo się sprawdza. No i zarezerwować musiałam ponad 200zł. Ale.. Poprzedni worek karmy wystarczył na 3 miesiące, a 40l żwirku prawie na 2. Inny żwirek nie wystarczyłby mi na tak długo, a wydałabym więcej. No i cześć. Koniec rozważań.

Wstałam na moment, żeby sprawdzić, czy słońce da radę, czy nie, przebić się przez chmury i stwierdziłam totalne, całkowite zakocenie mojej dresówki z przodu. Efekt zabiegów kosmetycznych na kotach. Udało mi się dorwać obie dziewczynki i poskracać pazurki. Wyszłyśmy z tego bez większego szwanku. Łaciatka trochę podarła twarz w ramach protestu, natomiast wariat Klemozaur - fukał, wyobraźcie sobie, na pańcię.
Klemozaurus jest śmieszniasty ogólnie - goni pod drzwi do Dziecka nory i drze twarz, a jak ją zawołam (bo mi szkoda zwierzaka, że się prosi, a nie wpuszczają) - Klemcia, chodź, chodź, chodź - to przybiega błyskawicznie, wskakuje na kolana i przez chwilę daje się głaskać wydając pomruki. Potem znowu pędzi pod drzwi i wrzeszczy. W międzyczasie zaliczy szafę, półkę z książkami....
Pan Kot nie został poddany operacji skracania pazurów, bo gdzieś się skitrał. Podejrzewam, że śpi w wersalce...
Stwierdziłam też zamglenie jakoweś.. Ale to nie mgła jesienna, to moje szyby znów brudne od zewnątrz. Kto i czym mi po tych oknach trzaska, że co chwila brudne?! Ponieważ okno kuchenne to moje główne okno na świat, więc trza umyć, jak słońce przejdzie sobie na inną stronę. UUUwielbiam mycie okien co chwilę. Mimo, że przy tych oknach mycie to mały pikuś..

Nastąpiło ostateczne rozstanie z kurami. Te dwie weteranki to było zawracanie głowy. Starszy się zaparł pod tytułem "nie, bo nie", że nie skróci. Młody darł ryj, że mu sram kurami, a ja miałam zawracanie głowy z karmieniem i pojeniem. Zostawiałam otwarte na noc, że może jakiś lis się skusi. Ale lis nie głupi, żeby się brać za stare kury, jak ma młodych pełno wokół. Wrzuciłam sąsiadce za płot. Oczywiście wcześniej uzgodniłam akcję. No i w sobotę wysprzątałam pomieszczenie, zlikwidowałam banty - leżą na środku podwórza i czekają na dalszą destrukcję, która jest aktualnie niemożliwa z powodu iż piła ma padakę, a ze Starszym nie można się dogadać w sprawie zakupu nowej.
W ogóle ostatnio nie można się dogadać. W żadnej sprawie. Jedyna aktywność jaką przejawia to udział codzienny prawie w  nabożeństwie październikowym. Poza tym nic go nie interesuje..
Słońce się jednak przebiło i możnaby popracować nad uporządkowaniem grządek i przygotowaniem ich na zimę. Albo na cokolwiek. Ale tygrys śpi i ogólnie ma na wszystko....
Chyba mnie szlag w końcu trafi ...
Zrobiłam kawę tygrysowi.. Może w końcu wstanie..
A szlag mnie trafi i tak...

A! Najlepsze jest to, że pomimo wykonanego odcięcia pieca, w celu grzania wody i permanentnego braku ciepłej wody w zw. z powyższym i w zw. z brakiem osoby odpowiedzialnej, poza mną do systematycznego palenia w piecu w celu zgrzania, od 22.07 zużyliśmy prądu za 420 zł. Poszłam zakomunikować Starszemu. Akurat oglądał w internecie jedyną słuszną TV. Zaproponowałam zakupienie laptopa, co potraktował jako osobistą obrazę i zakusy na odcięcie go od jedynie słusznej TV i radyja. No i masz...
Tym bardziej mnie trafi szlag..
Kawa wystygła, tygrys nadal śpi...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Prawdziwa cnota krytyki się nie boi.
Ale, jeżeli ktoś ma zamiar wylewać w komentarzach swoje żale, smutki i nagromadzoną żółć, to nic z tego. Będę usuwać. Tak, że szkoda trudu..