niedziela, 5 lipca 2015

tak sobie rozkminiam

Ogólnie sobie rozkminiam, na różne tematy. I szczególnie sobie rozkminiam o upadku wszelakim. O upadku rzetelności, fachowości, odpowiedzialności za słowa i czyny. O upadku kultury, dobrego smaku, potrzeby wiedzy. O "iściu na ławiznę" i "po trupach do celu"

Napisała baba książkę. Nawet dużo książek, bo jakieś 17 pewnie było w tej serii.Książki były do nabycia w stonce, po piątce za sztukę. Ładnie wydane, twarda okładka, przyjemny papier i druk. Ale czytam bez przyjemności. Temat ciekawy, ale zdania jakieś koślawe takie. Nawet ja, pisząc tego bloga zastanawiam się czasem długo, jakich synonimów użyć, żeby w tekście nie było zbyt wielu powtórzeń. Odnoszę wrażenie, że tak "na sztukę" to trochę napisane. Utwierdza mnie w tym dodatkowo fakt, że niektóre "bohaterki" występują w różnych tomach, pod różnymi tytułami. To tak, jakby nasmażyć stos naleśników i karmić nimi rodzinę przez tydzień, zmieniając tylko sposób podania. Dla zdobycia wiedzy dodatkowej wyciągnęłam z półki "Polskie Królowe" Rudzkiego. No, jest różnica. Chociaż Rudzki napisał to bardziej popularnonaukowo niż powieściowo, ale czyta się o wiele przyjemniej. Tyle, że książka Rudzkiego powstała w czasach, kiedy rzetelność była w modzie.

Czytam dużo w internecie. Wiadomości, artykuły, blogi.
Ostatnio moja Koleżankę - Pisarkę (Byłą/ pisarkę, nie koleżankę) zraniły treści reklam na onecie. Mnie rani onet ogólnie. Wszystkie treści są tam obraźliwe dla ineligencji przeciętnego czytacza rzeczy innych niż "Pani@w@domu/pani wyszła" Życie@na@gorąco, czy @fakt@. A w tej chwili poziom onetu sprowadza się do poziomu onych. Zarówno jeżeli chodzi o dobór treści, sposób ich podania oraz język polski używany przez tzw. redaktorów. Wygląda na to, że w tej chwili matura, zdana z polskiego na 30%, wystarcza, żeby być redaktorem onetu. Reszta też zdana na 30% oraz żadnej żądzy wiedzy i szacunku dla samego siebie (nie mówiąc o czytelnikach, bo widzę założenie, że czytelnik tępakiem jest i nie pozna się na bzdurach wypisywanych) NP: Na fali rajcowania się narodzinami w królewskich rodzinach, tudzież ślubami itp, ciągle wypływa problem niewidzenia różnicy pomiędzy księżna a księżniczką. Ale to tylko jeden z beneluxów, a beneluxy przecież tworzą całość.
Jako informatyka (w pewnym sensie) z poczuciem estetyki wizualnej razi mnie też taka głupotka: odnoszę wrażenie, że niektórzy autorzy blogów wybierają czcionki bez namysłu. Bez namysłu np. inspirowanego tym,że nie wszystkie czcionki mają polskie znaki. Bajka, jeżeli dotyczy to tylko czcionek w nagłówkach, gorzej, jeżeli także w treści wpisów. Powstaje wtedy taki chaos wizualny, który najczęściej odrzuca od czytania tych treści. I lepiej byłoby, gdyby tej sugerowanej czcionki nie zmieniać wcale na jakąś ładną. No i jakby tak co niektórzy autorzy blogów wleźli na własnego bloga od strony czytacza, a nie edytora. Ja też mam w nagłówkach trudną czcionkę bez polskich znaków. Co się czasem nagłowię, jak tytuł wpisu sformułować, żeby ęążźćółń nie było. Jak już mi nic do głowy nie przychodzi, to po prostu opuszczam ogonek.

No, to ponarzekalim nieco na tematy górnolotne, a teraz złazim na glebę.
Będzie narzekanie na upały w ciągu dalszym. Narzekanie na pogodę jest zawsze. Taka natura ludzka, że nie dogodzi. Jak zimno - narzekają, gorąco - narzekają, pada - narzekają, nie pada - też.
Ale to co teraz nie pada, to już jest tragedia raczej.U mnie nie padało właściwie przez cały czerwiec. Trawnik przed domem wysechł, trawa skoszona na siano - odrasta kiepsko. Wczoraj po raz pierwszy brakło wody z wodociągu. W tej chwili też stwierdziłam niskie ciśnienie.(Mieszkamy na takiej niewielkiej góreczce i jak jest słabe ciśnienie w rurze, to u nas brakuje. Bywa, że jeszcze w piwnicy da się nabrać. Tyle, że w tej chwili mam tam kran tylko na gorącej wodzie. Musze dziecku zapodać, żeby na zimną też założyło)
Wczoraj poleciałam z wiadrem do sąsiada, bo on ma dobrą studnię i hydrofor oraz kran na ścianie.
Z powodu upałów mam w palcu wbitą drzazgę , która nie bardzo się daje wyciągnąć. Dlaczego drzazga przez upały? No, bo się nie da w spodenkach chodzić, albowiem spodenki są dżinsowate i można mieć szynkę pieczono-duszoną. Ubrałam więc spódnicę. Mam jakieś takie zabytkowe. Ta z kreszowanej wiskozy sprawdza się super przy chodzeniu po prostym. Ale już przy pracach gospodarczych - kicha. Podczas przysiadów do dojenia szlaja się po ściółce oraz może być przydepnięta. A wchodzenie po drabinie w spódnicy to już jest wyzwanie. Musiałam wieczorem wleźć, co by napełnić siatki sianem. Już na drugim stopniu kieca została zadarta i założony dół za górę. Przy schodzeniu natomiast tył mi się plątał i skutecznie zasłaniał stopnie, skutkiem czego przedostatni stopień został potraktowany jako ostatni. Jakoś się uratowałam przed fiknięciem na glebę, w zamian łapiąc drzazgę z drabiny. Ostatecznie lepsza drzazga niż rozbita głowa. No i tak się zastanawiam, jak to w czasach przedspodniowych baby na wsi latały w tych kiecach szerokich i wszystkie gospodarcze prace bezwypadkowo załatwiały. Na podstawie przekazów graficznych domniemywam, że część tych prac była wykonywana z zadartą kiecą.

Psy leżą jak skóra z diabła. Nawet koty nie szaleją po nadstawkach. Na wsi cisza totalna, jak w Hiszpanii. Ożyje dopiero pod wieczór. dziecka się wyroją i będą wrzeszczeć do zmroku Oraz rozsmrodzą się gryle, wszak niedziela dziś i trzeba się rozerwać towarzysko/rodzinnie.

A mnie się ze spotkań rodzinnych szykuje dziś udział w pogrzebie. Dziecka niewiele młodszego od mojego Dziecka. I jakieś mam takie dziwne odczucie, że tego lata nie będzie koniec na tym, bo Ola od miesiąca prawie jest już w hospicjum. Ola ma teraz 35 lat i choruje na SM już 18 lat. Dziwne, że w mojej wioseczce, jest to choroba bardzo częsta. W najbliższym sąsiedztwie dotknęła 4 osoby. Trzy z nich sąsiadowały z sobą dosłownie przez płot. Zastanawiające.

6 komentarzy:

  1. Dobrze, że już wróciłaś :) nijako było bez Ciebie Iwonko. Pozdrawiam bardzo
    Rena

    OdpowiedzUsuń
  2. Cieszę się, że ktoś za mną wyglądał.
    Ale przed chwilą wróciłam tez z pogrzebu Kasi. Kasia miała 22 lata. Chorowała 5 lat. Matka w rozpaczy.
    Czemu po takich wydarzeniach pozostają niezatarte wspomnienia z powodu księdza?
    Na koniec brat matki powiedział parę słów w rodzaju: "gdyby nie choroba studiowała by teraz architekturę, kiedyś miałaby rodzinę, byłaby szczęśliwa. Niestety, to wszystko zostało jej odebrane wczoraj" po czym księżulo odebrał od niego mikrofon i rzekł: "Ona JUŻ jest szczęśliwa. To tak dla wyjaśnienia, żeby nie było wątpliwości" A wcześniej pierniczył, jakich to dobrodziejstw doznała rodzina z powodu choroby dziecka. Chyba się z prosięciem na mózgi zamienił.

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja w zeszłym tygodniu też byłam na pogrzebie, ale takiego starszego wujka. Kazanie było takie, że lepiej żeby nie było. Wogóle nie był przygotowany, więc ględził strasznie i w kółko, że najlepszy prezent dla tego zmarłego, który już jest szczęśliwy to msza podarowana i nie ma lepszego prezentu jak ta msza podarowana.. (dawniej mówili, że komunia...ale to jest za darmo przecież) i najlepiej widać, że ktoś był kochany i szanowany po ilości mszy podarowanych...o kurde. A "koncert życzeń" czyli te dedykacje mszalne to był prawie tak długi jak ta msza. No, kochany i szanowany okropnie wujek był. Takie to wszystko...

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja byłam ostatnio na pogrzebie takiej starszej pani która nie miała za wielu znajomych, rodziny było malutko i pogrzeb jakiś taki kameralny i kazanie piękne, mądrych słów padło wiele, tak się trochę zastanowiłam, przemyślałam, zupełnie nie jak w kościele. Pogrzeb, a jakby nie pogrzeb, już nie chcę napisać że fajnie było, ale lubię tak się zasłuchać i wnioski wyciągnąć ....
    Pozdrawiam koziarki- dojarki
    Koza :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Troszkę polało przed chwilą, ale obawiam się, że krople w zetknięciu z ziemią z sykiem wyparowały w powietrze; macie rację z tymi pogrzebami, no i gregorianka musi być, wtedy ważne; pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  6. dla onetu piszą stażyści i praktykanci oraz przypadkowe osoby, które nie widziały tej firmy na oczy, zlecenia dostają zdalnie

    OdpowiedzUsuń

Prawdziwa cnota krytyki się nie boi.
Ale, jeżeli ktoś ma zamiar wylewać w komentarzach swoje żale, smutki i nagromadzoną żółć, to nic z tego. Będę usuwać. Tak, że szkoda trudu..