poniedziałek, 10 sierpnia 2015

Sapie i dyszy, dyszy i dmucha...

No co? - lokomotywa. Ten wierszyk z dzieciństwa kojarzy mi się właśnie z takim żarem, jaki mamy aktualnie. Uff, jak gorąco! Puff, jak gorąco!
Tkwi mi w pamięci taki obrazek: upalny dzień i lokomotywa, w tym słonecznym żarze w dodatku. Czarna taka z czerwonym, gdzie dym z rozgrzanego jej brzucha bucha, a ona błyszczy, jakby spocona.

Zaczynamy prowadzić tryb życia hiszpański. W zasadzie w ciągu dnia cisza na wsi panuje jak na Piotra i Pawła. Gdzieniegdzie tylko pasjonaci koszenia i fani półtoracentymetrowego trawnika huczą kosiarkami. Na co Dziecko stwierdza ze wzruszeniem ramion, że trzeba mieć najebane na poddaszu...
Podobne dictum usłyszała Ciota, jak zapytała przez telefon czyby jej mój synek trawnika nie wykosił.
Trawnik był koszony 2 tygodnie temu, susza jest jak na Gobi i trawa prawie nie żyje, a ta z koszeniem trawnika się wyrywa. W żniwa!
Powiedziałam ze zgrzytnięciem zębami, że mu przekażę info, ale: po pierwsze, to mamy żniwa i to jest najpierwszy priorytet. A po drugie, w taki upał robi się tylko to, co koniecznie zrobione być musi. A do tych robót koszenie trawnika nie należy. Już nawet sąsiadka, która kosi sad traktorkiem co tydzień, ma trawę na 10cm. Tak w ogóle, to zapytałam kiedyś chamsko, czy mamy jakiś konkurs ogłoszony na najkrócej przystrzyżony trawnik. Bo koszą do samej gleby, co ponoć daje dłuższe wytchnienie kosiarce. Ale efekt jest taki, że sąsiadka na ogrodzie już trawy nie ma, tylko same zielsko, w tym głównie krwawnik.
U mnie trawa rośnie sobie jak chce, choć przeważnie nie chce. Przed wejściem Dziecko wykosiło żyłką pas wzdłuż chodnika i tam natychmiast zestepowiało. Zestepowiało też tam, gdzie 2 razy przejechał traktorem oraz przed domem, od południowej strony. Na wiosnę nawieźliśmy tam ziemi, potem posiali trawę, która nie wzeszła. W ogóle! Wzeszła natomiast bujnie chwastnica z rzepakiem. I to jest poniekąd korzystne, bo kozy uwielbiają chwastnicę, tyle, że nie bardzo estetyczne. A teraz w dodatku przysycha.
Kozy zostały wypuszczone wczoraj wieczorem na podwórze. Matołek poszedł na jabłku do psiej zagrody. Póki co, udało mu się wylać moją wodę z lodem i rozbić szklankę, gdy, zobaczywszy  jabłka na schodach z odległości 20m, rzucił się do nich biegiem. Potem już nie sposób było go od nich oderwać, szamał całą paszczą, sok ciekł po ryjaku i pryskał na wszystkie strony. Co zostało wykorzystane do doprowadzenia Matołka za bramkę. Niestety, musi mieć wolność ograniczoną, bo jak jest z kozami - robi sajgon. Skacze po nich, jakby nie wiedział, że nie ma z czym i po co. Kozy się bronią, odganiają matoła, jest jeden wielki młyn i ogólna kotłowanina. A nie o to chodzi z tym wypuszczaniem, żeby miały możliwość się poprać. Najśmieszniejsza z trójcy jest Wanda - Cycoliną zwana. (Wanda ma takie "nieprawidłowe" wymię - strzyki stercza jej na boki i jak biegnie - to strasznie pociesznie wygląda, jak jej tak te cycki śmajtają z boku na bok) Jak już sobie trochę trawki poskubała, to naszła ja ochota na "zabawę" ze mną. Staje wtedy przede mną i nóżką-nóżką grzebu-grzebu z nachylonym łebem. Zachęca mnie do walki. Potem próbuje skoczyć do mnie z tym łbem, ale nie do końca jest przekonana, że powinna. Więc zatrzymuje się wpół drogi, cofa i akcja riplej.

Z tego upału już mi się chyba mózg lasuje i jakieś pierdoły mi się piszą. Więc wrzucę na luz. Zwłaszcza, że nadszedł Starszy i snuje opowieści dziwnej treści.
Dodam tylko, że słomę zwieźliśmy w ten sobotni upał w samo południe. Dziecko zaleciło mi ubrać spodnie i koszulę z długim rękawem, bo miałam układać na przyczepie. No to ubrałam jakieś bawełniano-surówkowe szarawary i flanelową koszule, po czym stwierdziłam, że wcale nie jest mi w tym bardziej gorąco. Więc się nie dziwię, że Beduini na pustyni w tych kieckach z wielbłąda pomykają. W dodatku ma w co wsiąkać...
Starszy nawet uczestniczył w charakterze podjeżdżającego traktorem (w ub roku byliśmy we dwoje i Dziecko ustawiło traktor na terenowym, na malutkim gazie i puściło luzem. Przynajmniej jednakowo szedł, bo Starszy szarpał nieco i parę razy mnie posadził) Po akcji Dziecko potoczyło okiem wokół  i rzekło: "Ścierń owsiana to taka ładna jest". No i myślałby kto, że w moim Dziecku takie uczucia estetyczne pochowane siedzom...A ścierń owsiana faktycznie piękna jest. Ma taki wspaniały złocisty kolor, jak z obrazka. I nawet nie trzeba by "złotej godziny", żeby jej piękne zdjęcie zrobić.
Ze zdjęciami w dalszym ciągu kicha (jak mówiłam, mój telefon dla płetwonurka robi, nawet nie całkiem najgorsze, ale z oddawaniem jest problem. Wysyłam więc mejlem sobie z telefonu. Trwa to ruski rok i obawiam się, że może mnie z torbami puścić, więc ograniczam.)
Wobec powyższego tylko jedno żniwne zdjęcie:

Oczywiście to takie ponadwymiarowe, skulone stworzenie w kombajnie to moje Dziecko. Brody nie widać, ale już też jest ponadwymiarowa. Cieć w sądzie powiedział mu, że wygląda całkiem jak Fidel C##o - broda, czapka, wzrost. (Nawiasem mówiąc, Fidel był dość pięknym mężczyzną za młodu)
Na pierwszym planie moje jarzynki w stanie totalnej padaki - leżą pokotem już tak od 10tej rano. Z brzegu, od drogi posiane jeszcze fasolka i buraczki, które cudem jakimś pięknie wzeszły.

A to moje Korpo-Dziecię.  Lansuje się w cudnym stroiku tu i tam w czasie przerwy śniadaniowej.
Jak widać, nie w każdej korpo obowiązuje dresscode, bo portki mojego Dziecięcia raczej do lumpenkodu pasują. Ale jak się w korpo zaiwania na cały zegar, to przynajmniej w dziurawych portkach sobie można wygodnie posiedzieć. 

A ja się domagałam zdjęcia na przyczepie z wiązkami, ale Dziecko rzekło "Złaź! Złaź, bo cię zdejmę". No to zlazłam....



1 komentarz:

  1. Oj colorado, dzieciami to sie nie przejmuj. Fidel, to przeciez przystojniak byl, a Twoj Dziec, to musi byc :niezle ciacho" ( chyba tak sie kiedys mowilo.hihi), ze hej!
    Nie kazdy moze miec swojego osobistego Fidela, prawda? A stwierdzenie najebane na poddaszu - bardzo do mnie przemiawia:)))
    Corcia! Laska, ze hej - jednak te korpo, to jakas zmora.

    Zdjecia sie domagaj, w koncu łaski ci nie robi. U nas tez upiory afrykanskie.
    Grzadki pomimo suszy i tak przepieknej urody - Usciski dzielna Kobieto:)

    Acha! I pierdol nie piszesz, i mozg ci sie nie zlasowal, ot zycie.
    A kozka Cycolina rozwalila mnie na lopatki:))))

    OdpowiedzUsuń

Prawdziwa cnota krytyki się nie boi.
Ale, jeżeli ktoś ma zamiar wylewać w komentarzach swoje żale, smutki i nagromadzoną żółć, to nic z tego. Będę usuwać. Tak, że szkoda trudu..