wtorek, 15 września 2015

Niedziela po niedzieli

Znów była niedziela po niedzieli, bo u nas , na wsi był opust. Więc niedziela kompletna. Cisza byłaby na wsi, jak makiem zasiał, gdyby nie petardy, którymi małe gnojki strzelały już po niedzielnej sumie. Albowiem "kramarze zajęli pozycje sprzedażowe już dzień wcześniej i oczywiście najważniejszym produktem na straganach były różnego rodzaju petardy. Wczoraj huki były nawet dość znośne, nawet Czarna nie latała po ścianach i nie urywała mi rak na spacerze. Ciekawe, czy dziś będzie kontynuacja, bo w ub. roku też się tak jakoś odpust zbiegł z niedzielą a dziecięta petardowały do środy. Efektem było pogryzione wymię Andzi, przez psa, który ze strachu zwiał z posesji sąsiadki. A ja latałam za wiejską wiedźmę i robiłam awantury.
No, bo nijak mi się nie kojarzy sprzedawanie petard z uroczystością religijną. W ogóle obecność tych kramów pod kościołem mi się nie kojarzy. No, niechby tam jeszcze, gdyby były na nich dewocjonalia oraz "ciastko z dziurką" na sznureczku czy serce z piernika. Ale dewocjnalia, jeżeli już są, to takie makabryczne, że autorzy powinni się w piekle smażyć, a poza tym chiński badziew w świątecznej cenie, czyli min 2 razy wyższej niż gdzie indziej.
Ja sama w piątek wsparłam skośnookich braci zaliczając sklep "wszystko po 3zł". Dziecko zostało notarialnie zrobione rolnikiem. Niby miałam być obecna do stwierdzenia, że własność jest Starszego osobista, bo nabyta przed ślubem, ale okazało się, że wystarczyło moje stwierdzenie w progu, a potem już mnie pani notariusz nie chciała, bo musiałaby protokół zmieniać, który już miała przygotowany. No to sobie polazłam, a że sklep był tuż obok, więc wlazłam. Wylazłam natomiast z porcelanowymi miseczkami dla kotów po 1,50 szt i drutami teflonowymi do robótek po 3zł /para. Identyczne w pobliskiej pasmanterii kupiłabym po jakieś 11 zł. Raczej w takich sklepach nie nabywam, ale stwierdziłam, że co za różnica, skoro i tak wszystko prawie "mejd in czajna", więc po co przepłacać.Ten sam badziew, tyle, że ceny przyjemniejsze.
I pomyśleć, że w peerelowskich czasach kupowało się ekskluzywne produkty mejd in czajna w ekskluzywnych sklepach np. porcelanę cieniutką jak papier, że przez dno filiżanki światło przeświecało, piękne wyroby z laki, intarsjowane szkatułki, czy piękne jedwabie.A teraz jest tandetna masówka, gdzie nazwa surowca dowolna "bawełna 100%" z bawełną wspólnego ma niewiele. A peerelowskie chińskie ręczniki mam do dzisiaj, jeszcze żyją i mają się dobrze.Do niedawna funkcjonował taki jeden, jakieś 5 lat ode mnie młodszy.

A ja przez te 2 niedziele zbierałam gnaty do kupy. Chyba czas mierzyć zamiar podług siły i nie za każdą robotę brać się osobiście i własnoręcznie. Bo w sobotę poszliśmy z Dzieciem rżnąć drewno do Cioty. Jakieś stare dechy, łaty itp. Najpierw to trzymałam na progu, podsuwając Dzieciu pod piłę, potem rąbaliśmy we dwójkę. A potem już miałam problem, żeby się schylić i to narąbane pozbierać do kosza, żeby wynieść - Dziecko w tym czasie jeszcze rozrąbywało jakieś, zbyt grubo przez kogoś porąbane, szczapy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Prawdziwa cnota krytyki się nie boi.
Ale, jeżeli ktoś ma zamiar wylewać w komentarzach swoje żale, smutki i nagromadzoną żółć, to nic z tego. Będę usuwać. Tak, że szkoda trudu..