poniedziałek, 27 czerwca 2016

Saharo adijos!

Choć trochę i na chwilę. Może.

Dziś wreszcie chłodniej. Tyle, że na wariackich papierach, bo po ostatnich saharyjskich upałach - wręcz zimno. Kilkanaście stopni w dół. Od rana pochmurno, deszcz "wisi" i nie chce spaść. Co raz robi nadzieję mizerną mżawką, która niczego nawet porządnie nie zwilża. Ale nadal nie pada.

Wczoraj była kulminacja upału.
Zaplanowaliśmy odwiedziny u Najważniejszej. Udało mi się namówić Dziecko, żeby przyjechało i zawiozło, chodziło głównie o Starszego, ponieważ on ma wielkie trudności z poruszaniem się per pedes. Wyrywał się jechać lambordżinim, na co się absolutnie nie mogłam zgodzić, zwłaszcza w tym piekielnym upale. No i musiałam kombinować, żeby przypadkiem nie powiedzieć, że on nie nadaje się do prowadzenia autka na takiej trasie, bo by się natychmiast zaparł, jak osioł, że się nadaje. I oczywiście musiałabym z nim jechać. Niestety, czasy kiedy Starszy był wzorem opanowania, refleksu i zimnej krwi za kierownicą i z kilku ciężkich opresji nas wyprowadził - minęły bezpowrotnie. Co prawda, w niedzielę ruch jest jakby mniejszy, ale te slalomy związane z wymuszoną zmianą pasa ruchu co kawałek trochę nie dla Starszego.
Starszy nie mógł się doczekać przyjazdu. A tu w dodatku się okazało, że będzie musiał jeszcze trochę poczekać, bo Dzieciaki przywiozły pranie. W zasadzie prania dwa, po posortowaniu. I, żeby mogli zabrać z powrotem, to trzeba było jedno przeczekać, powiesić i nastawić drugie.

Najważniejsza jest od kilku dni w jednoosobowej sali. W nowowyremontowanej części oddziału. Sala faktycznie VIPowska, nawet klimatyzacja istnieje. Przeniesienie jej na tę salę spowodowało domysły co do "ustosunkowania" ciotki. Domysły dotyczyły pozycji brata, czyli Starszego. Co ciotka załatwiła krótko: "bratowa była dyrektorem szkoły, a brat rolnikiem". Wobec czego powstały zapewne domysły "ile i komu".
No, ale w szpitalnej nudzie ludziska jakąś rozrywkę intelektualna muszą mieć, więc niech tam sobie rozkminiają.
Najważniejsza ma problem z gojeniem się. Dostaje w żyłę antybiotyk, pewnie 3 razy dziennie, skoro przy nas pielęgniarka ją podłączała. Nieco chodzi i jak to ona - rżnie gieroja i nie używa chodzika, co by się było skończyło pozycją horyzontalną, gdyby jej ktoś w locie nie złapał.
Otrzymaliśmy polecenie nawiedzenia mieszkania. Instrukcja co do rachunków do zapłacenia.( Tak sobie myślę, że jak by mi się coś takiego przytrafiło, to byłby problem z rachunkami. Część faktur dostaję na mejla! Autoryzacja przelewów z mojego telefonu. Autoryzacja dostępu do faktur za telefony z mojego telefonu.Kicha w pewnym sensie.) W ostatniej chwili uratowaliśmy większość kwiatków, jeden tylko padł bezpowrotnie. Zrobiliśmy szybki remanent w lodówce i w skrzynce na listy (Dziecko zastanawiało się, jak im się taką ilość reklamowej makulatury udało w tę skrzynkę upchnąć. Swoja drogą tej makulatury nie roznosi listonosz. Jakieś "dobre dusze" muszą wpuszczać domofonem roznosicieli. Cóż, głupota ludzka ciągle ma skrzydła... )

Byliśmy z powrotem o 19-tej. Dziecko ze strasznym globusem, z powodu wielogodzinnego bycia za kółkiem, w aucie bez klimy, za to z pootwieranymi wszystkimi szybami. Skłaniało się bardzo do przenocowania i odlotu wczesnym rankiem. Po połknięciu piguły zaczęło wracać do normy. Zaliczyliśmy jeszcze tylko plantacje, żeby pozyskać warzywka bez chemii. Cukinie były uprzejme osiągnąć właściwe wymiary, nawet parę ogórków było gotowych do zerwania. No i cebulka, która im bardzo odpowiada i w jakiejś tam sałatce się sprawdza. Oczywiście zapomniałam o rzodkiewce, którą cały czas miałam na myśli. Dostali też 2 kozowe serki i dwa kolejne w słoiku, zalane olejem rzepakowym tłoczonym na zimno, z czosnkiem niedźwiedzim. Z przykazaniem, że ma postać, żeby się "przeżarło", bo dopiero co zalane. (Dziś nabyłam suszone pomidory, niestety w wersji słoikowej. Kolejny serek został zalany z tymi pomidorkami i bazylią)
Dziecka są w trakcie przeprowadzki. Już większość manatków przewieźli do "nowego" mieszkania. To "nowe" jest dużo mniejsze, za to na pierwszym pietrze, czyli bliżej lądu. No i tańsze. Właściciel nie przewidział najemców ponadnormatywnych, zatem mebel do spania nie nadaje się do spania. Zatem Dziecko nabyło dziś materac i na razie będą sypiać po japońsku. Planują zakup pralki, z którą będzie problem pewien w związku z rozmiarem łazienki.(Napomknęli, że mają zamiar coś tam sprzedać, w tym rower, dla uzyskania środków na pralkę. Od czego trzeba ich odwieźć, bo rower sprzedadzą za grosze, a następnego prędko nie kupią) Podoba mi się metamorfoza mojego Dziecka. Bardzo mi się podoba.

Moje korpo Dziecię też mi się bardzo podoba. Jak artystycznie i dyplomatycznie potrafi trzymać w pionie podwładnych! Podziwiam, bo ja z tym miałam cholerne trudności. Organizacyjnie wszystko było do przodu, a nawet bardziej. Natomiast ogarnięcie fochów koleżanek było dla mnie wielkim problemem. Kasia jest w podobnej sytuacji - kieruje zespołem, którego kiedyś była członkiem. I sobie z tym świetnie radzi. Tym bardziej ją podziwiam. I nawet jej to powiedziałam. O! (Żeby ostatecznie tak nie było, że się dziecku tylko błędy wytyka.)

Późnym wieczorem w końcu ten deszcz spadł. Padało dość rzęsiście, ale bez przesady i krótko, za to ochłodziło się bardzo. Zobaczymy rano, jakie będą efekty ogólnego podlewania....

8 komentarzy:

  1. Cieszą takie dzieci:-) też mam wrażenie, że i moi dojrzeli do dorosłego życia, a nie powiem, w wieku okołoszkolnym dawali mi w kość:-) kiedy starszy brał ślub, to tak przy okazji jakiejś rozmowy przy stole powiedział, że mu wstyd za to, jakie wycinali mi numery:-) nie jestem kwoką, poszli w świat wg własnego pomysłu, w końcu my za nich życia nie przeżyjemy; no i trzeba je chwalić, bo uznanie w oczach rodzica to bardzo dużo:-)a, ten deszcz to taki, jak mówi mój szwagier: o! tak posmarka tylko:-) jest bardzo sucho, przypuszczam, że w pogórzańskiej studni już brakowałoby wody, a tak przynajmniej w tym względzie jestem spokojniejsza; Wiar znowu płynie nikłym strumyczkiem; pozdrowienia ślę zza miedzy:-)
    P.s. Wczoraj byłam w P-sku, kosę odebrać z naprawy gwarancyjnej, bardzo podoba mi się przestrzeń okołorynkowa:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, w porównaniu z tym, co było kiedyś, jest dużo lepiej. Przeworsk miał chwilowa załamkę po przemianach, bo w peerelu był "mistrzem gospodarności" i miłe to było dla oka miasteczko. Dla mnie istotne jest okołorynkowe zapchanie maszynerią każdego wolnego cm. A tam i urzędy i lekarze... Czasem trzeba parę kółek zrobić, zanim się dziurkę na lambordżini znajdzie.

      Deszcz: u mnie też ostatecznie było "jak ksiądz kropidłem"

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. Kozie serki są do nabycia u wytwórców, bardziej zaawansowanych produkcyjnie niż ja, w odległości od KRK możliwej do pokonania wspaniałom maszynom z wiatrem w oczach/uszach.Na kleparzu nie polecam, tam nawet bundz nie jest owczy, a cena!!

      Usuń
  3. w tej makulaturze świetnie giną wszelkie faktury i inne ważne dokumenty. mój syn ma' czarną kopertę' z namiarami do kont różnych - mam do niego nieograniczone zaufanie.
    pralka - na olx jest niewiarygodna ilość rzeczy z odzysku, głownie giermańskiego ale i nasi wymieniają na lepszy model.Można za grosze trafić. Nawet jest jakiś portal oddam za darmo (czyli za transport).
    Materac - biorąc pod uwagę jakość i stopień skomplikowania stelażu znanej marki Dziecię popełni bardziej konkretny model w jakąś godzinkę. Mojemu zajęło 2h bo musiał w smarkecie nabyć 5 dech wymaganej długości oraz 2 płyty osb. I łózio ma - 220x240!
    Cukinie własne masz! moje nawet nie wzeszły. Chyba trzeba zmienić markę nasion na starą klasykę.
    Poprosze wizualizację młodego pokolenia (kóz of kors)
    ps. Sąsiadki jesteście z Marią?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba w końcu muszę taka czarna kopertę utworzyć.

      Makulatura: no właśnie! Więc dziwię się tym, którzy wpuszczaja do klatki roznosicieli. W wielu blokach jest sprawa załatwiona w ten sposób, że na zewnątrz wisi skrzynka "Tu wkładać reklamy".
      Telefoniczną mam tylko autoryzację. Nie wykonuję żadnych operacji z telefonu. Czyli hasło jednorazowe do przelewu na sms, zamiast karty zdrapki.
      Do "ciasteczkowego" miasta Marii jest ode mnie 17km.

      Usuń
  4. Jeżeli syn jeszcze nie nabył pralki to może podpowiem,bo jednak co nowy sprzęt to nowy ,hurtownia ole ole ,znajdziesz przez googla , prowadzi sprzedaż internetową na raty - 10 rat bez żadnego oprocentowania i darmowy transport.Krystyna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znam Ole Ole, kupowałam u nich sprzęty Agd dla córki. Sugerowałam Dziecku, bo są dobrzy, jeżeli chodzi o ceny, asortyment i dostawę (ciężkie ciężary wnoszą na piętra profesjonalnie przygotowani, nie zdzierając z klienta bardzo).

      Usuń

Prawdziwa cnota krytyki się nie boi.
Ale, jeżeli ktoś ma zamiar wylewać w komentarzach swoje żale, smutki i nagromadzoną żółć, to nic z tego. Będę usuwać. Tak, że szkoda trudu..