wtorek, 21 maja 2013

leniuchowanie...

Obudziłam się dziś tuż przed budzikiem, bardziej zmęczona niż wieczorem, chociaż noc przespałam jakby jednym cięgiem (wstając tylko raz ok trzeciej, na wpół przytomna, położyłam się zaraz i zasnęłam)
Młody szedł na ósma do roboty, więc cały porządek normalny szlag trafił. Ale właściwie nie z jego powodu, tylko dlatego, że mi się poprzestawiało.
Normalnie to wygląda tak: pobudka o siódmej,nastawić kawiarkę, psy na sikanie pojedynczo, śniadanie z psami (jeść kotu) i kompem, o ósmej spacer z psami, potem to i owo i o dziewiątej do kóz.
A dzisiaj było tak: wstałam o siódmej, przyniosłam kompa do kuchni, zapaliłam, wysikałam psy, zajrzałam do młodego, czy wstaje, zrobiłam mu śniadanie, co trochę trwało, bo okupował łazienkę, a jajecznicy nie można zrobić na potem, i kromki do pracy -  zjadł i sobie poszedł. Ja tez zjadłam (z psami) siedząc przy kompie i mnie wcięło, tak że zrobiła się dziewiąta. Nazbierałam pod płotem chwastów dla Wandy i poszłam do obórki. Dopiero po powrocie poszłam z psami. Planując po drodze, że wezmę kozy do sadu i podziałam na grządkach oraz przy sianie. W międzyczasie postanowiłam zrobić kompot z tego rabarbaru, co był na placek (bo placki są od ciotki). No i na czas gotowania się kompotu znów siadłam do kompa i mnie wcięło, po raz kolejny. Po czym pociemniało i zaczęło huczeć - poleciałam nakryć kopkę folią, która wiatr był ściągnął i wróciłam do kompa. I siedzę nadal: siano szlag trafił, prace polowe też szlag trafił, burza sie skończyła, ale pada dalej. W międzyczasie zadzwonił Pan Starszy i zaczął pierniczyć, że młody poszedł do roboty, zarobi 20zł, a ja sobie najmę do siana. Pierdyknęłam słuchawką. To jest dobre w jego wyjeździe, że nie muszę słuchać jego zrzędzenia - mogę pierdyknąć słuchawką.
Kot postanowił umrzeć śmiercią głodową: wczoraj skończył się łyskas, na kolacje dostał trochę wątróbki, odjętej psom od pyska i pół puszki rybki. Wczoraj zjadł, choć mu chwile zeszło, dzisiaj nie tknął. Śpi chyba w wersalce, bo go nie ma na horyzoncie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Prawdziwa cnota krytyki się nie boi.
Ale, jeżeli ktoś ma zamiar wylewać w komentarzach swoje żale, smutki i nagromadzoną żółć, to nic z tego. Będę usuwać. Tak, że szkoda trudu..