sobota, 28 grudnia 2013

Codziennosc...

Już od jakiegoś czasu budzę się ciemnym nadranem i obserwuję, jak budzi się dzień. Dla kotów to tez jest pora pobudki, bo o tej właśnie porze zaczynają swoje szaleństwa. Jeżeli od razu nie wstanę, to Panna Kota włazi na mnie, centralnie pod nos i zaczyna mi udeptywać klatę z pomrukiem i łasić się pyszczkiem, podgryzając brodę.
A dzień już wstał. Pani poszła. Teraz zwierzęta panują nad łóżkiem. Skołtuniły kołdrę i leżą. Czarna ziewa, a Księżniczka na ziarnku grochu, alienuje się od hołoty.
Panu Kotu coś się nie spodobało i usiłuje zgryźć Czarną. Pewnie mu się uroiło w kocim móżdżku, że jest tygrysem. Czarna jest ponad takie urojenia. Gdyby trafił na Księżniczkę, wyleczyłby się z nich prędko.

A ja dziś ledwie wstałam. No, wstać wstałam, ale z chodzeniem kiepsko. Prawa noga, zamiast mnie, to bardziej boli. Tak, że każdy krok to wysiłek. W dodatku boli i przy dotyku, tak, że lepiej nie dotykać. Lepiej żeby samo przeszło, bo chodzenie do mojego lekarza rodzinnego to porażka. Najchętniej przepisuje w takich razach tabletki przeciwbólowe. Jakby do ich kupna była potrzebna wizyta u lekarza i recepta! 

Na wczoraj planowałam pedicure u kóz, bo już się proszą, a pogoda ładna. Ale sobie pomyślałam, że jak mnie ta noga boli, to sobie odpuszczę, do dziś powinno przejść.No, ale nie przeszło. W dodatku Andzia się pewnie jednak beka, wobec czego czeka mnie spacer do tego osranego capa. W sumie nie wiem do końca - poprzednio wydzierała się strasznie i w sposób ciągły. Teraz tylko pomrukuje. Ogon też mi nic nie mówi, raz merda, raz tuli. Lata trochę po kojcu, ale ostatnio tak już latała, jak wchodziłam do dojenia. Tak, że : wiem, że nic nie wiem. Zobaczę co mi powie dzisiaj.

Posiałam rękawiczki roboczo-wyjściowe. Wcięło, amba zjadła, nie ma. Par dwie. łażę z psami z gołą dłonią i niespecjalnie mi z tym. Najgorsze jest pakowanie gołą ręką siana do siatek. Różności kłujące się trafiają, a i ubić trzeba.
Zamek padł w drzwiach wejściowych i drzwi stoją roztworem, jak się ich na klucz nie zamknie. Dziecko dostanie dziś delegację do miasteczka po zamek, to i rękawiczki kupi.
Dziecko P. wybrało wolność. Wielka miłość tatusia objawia się w sposób uciążliwy. Oraz ma takie gadki (które ja puszczam mimo uszu, dla zdrowotności, a Dziecko nie potrafi, żadne), które jej stres pogłębiają. Miała jechać do siebie wczoraj, coś z transportem nie wyszło, bo kolega pojechał dzień wcześniej niespodziewanie. Tymczasem francuska siostra wujeczna zaprosiła na Górkę. Więc, upewniwszy się, czy się gniewać nie będę -pojechała. Ostatecznie wolę, żeby porządnie odpoczęła psychicznie, będzie przez chwile bardziej odporna na stresy codzienne.

Też bym pojechała. Górka wciąż magicznie na mnie działa. Nawet jeden dzień ładuje mi akumulatory na długo. Są takie miejsca fantastyczne. No, niestety, to gdzie jestem, takie nie jest. 
Robię zdjęcia. Zdjęcia powinny odzwierciedlać zachwyt. A one są nijakie. No, cóż. Korci mnie, żeby Dziecko wpakować za kierownicę i pojechać tam i nazad. Ale Starszy znów "się odmłodził". Wczoraj leżał cały dzień, jak skóra z diabła. Jak mu wytłumaczyć, żeby sobie dał spokój z tą Pra...ą? Nie testuje się, nie do końca przebadanych leków, na dziadkach. Wszystkie działania uboczne wtedy wyłażą. Zresztą, podziwiam głupotę Starszego (ew. wiarę, że ciężkie pieniądze na leki wydane, dadzą mu życie wieczne) - żeby za 160 zł miesięcznie mieć co chwilę sraczkę, to trzeba dużego samozaparcia w głupocie.

A dzień dzisiejszy nas lekkim mrozikiem powitał. Na trawie szron, a na niebie jaśniutkim - słoneczko. Pewnie pójdę rozpalić w piecu, bo nikt się nie kwapi, a zimno już w chacie.

6 komentarzy:

  1. pięknie to stadko na łóżku wygląda...

    OdpowiedzUsuń
  2. To nie jest cały zwierzyniec. To jest trójca, która ze mną spi. Panna Kota albo śpi w dużym pokoju na wersalce, skołtuniwszy najpierw narzutę, albo - przyzwoicie - w swoim koszyczku. A te czują się jak u siebie. I jak nie zgonię dziadostwa wstawszy, i łóżka nie zaściele natychmiast - to właśnie tak wygląda. Zresztą, jak narzutą przykryję, to Księżniczka i tak potrafi skołtunić, dobierając się do siedmiu pierzyn na ziarnku grochu.

    OdpowiedzUsuń
  3. Najlepszego poświątecznego.A Ty gdzie śpisz?Krystyna

    OdpowiedzUsuń
  4. No, jak to gdzie? Na moim łóżku. Księżniczka śpi w nogach, Czarna obok i mnie grzeje, Pan Kot gdzieś tam sobie jakąś fałdkę w kołdrze znajdzie.
    Wiesz zapewne, że właściciele psów dzielą się na tych, którzy śpią ze swoimi psami i na tych, którzy się do tego nie przyznają.

    Chyba, że trzymają swoje psy na łańcuchu....

    OdpowiedzUsuń
  5. Witam po swietach :) no to se teraz oddychniesz troche ,jak sie porozjezdzali ....;)Czy bede bardzo wscibska jak sie zapytam :co to jest "gorka "?Pozdrawiam :) Ps: trza bylo jechac z corka ,niech by stary odczul ,kto w domu tyra :(

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie mogę na dłużej. Za dużo mam zwierząt. Psy min 3 razy dziennie do wyprowadzenia + ewentualnie z progu siku. Kozy do dojenia 2 razy dziennie, nie mówiąc o karmieniu, pojeniu, dościelaniu.
    Górka, dokładnie Szklana Górka to jest miejsce w pewnym mieście, gdzie się urodziłam. Tam jest cudowny widok na góry z każdego okna domu. Coś wspaniałego.

    OdpowiedzUsuń

Prawdziwa cnota krytyki się nie boi.
Ale, jeżeli ktoś ma zamiar wylewać w komentarzach swoje żale, smutki i nagromadzoną żółć, to nic z tego. Będę usuwać. Tak, że szkoda trudu..