i znowu chleb o poranku. Waga znowu zżarła baterie. Miesiąc jej wystarczył na 2 pluskwy! Zachciało się nowoczesności. I tak co chwila przepraszam się ze starą wagą, która mnie wkurza: była kiedyś spadła z wysokości i od tego momentu nie można jej starować normalnie. Taruje na 10 dekach, a dalej skala jest nieco zamazana i 35dkg jest więcej na czuja. Chyba kupię taką mechaniczną, ze wskazówką, której nie trzeba karmić po 7zł na miesiąc. Nawiasem mówiąc, chyba ona jest jakaś spsuta od zarania, bo waga łazienkowa, full czajna z biedronki, chodzi na jednej baterii duuużo dłużej.
Xsawery wreszcie zwinął ogon i dziś jest taka cisza za oknami, że aż dziwne się wydaje. Przez ostatnie dnie było wietrznie, nawet bez Xsawerego i było to dla mnie dość uciążliwe. Po Xsawerym straty niezbyt wielkie w stosunku do tego co innym narobił. Tylko ten spalony komp i daszek zdemontowany z traktora i pizgnięty u granic posesji. Grusza go chyba zatrzymała (a miała być wycięta). Lipa się ostała jeszcze tym razem. Naszarpało tylko dużo drobnych gałązek i usłało nimi teren. Niech leżą.
Wczoraj znudziło mi się nieróbstwo i zdecydowałam wreszcie pomalować drzwi, które poszpachlowane już stały ponad tydzień. Dziecko zostało poproszone o oklejenie szyby u góry. Też mu się nieróbstwo znudziło i samo, z własnej i nieprzymuszonej woli te drzwi przetarło ściernym papierem. Mrucząc co dwa ruchy ręką, że spieprzyłam to szpachlowanie i szpachlować nie umiem.
Po czym dowiedziałam się, że w ogóle to chyba nic nie umiem. Odgrzana fasolka była za gorąca i stwierdził, że nie umiem odgrzewać, bo albo za gorące, albo za zimne.
Następnie Pan Starszy pooglądał szczegółowo drzwi po pierwszym malowaniu i gadka była taka: "To tak natychmiast schnie? To niedobra farba, bo będzie pękać. " ( Malowałam Dekoralem, Akrylux, do drewna i metalu, szybkoschnąca i pachnąca, 19,90 za pół litra, niedobry?. Rozcieńczony do malowania wałeczkiem, kryje idealnie , cienko i równo). Potem: a ta rysa tu to co? (pęknięte drewno) Było zaszpachlować. A faktycznie tego pęknięcia nie widziałam, w tym miejscu szpachlowane było. Ale wiem już z doświadczenia, po malowaniu starych drzwi, że jak im coś dolega, to takie pęknięcia pojawiają się po pomalowaniu i wyschnięciu farby.
Następnie Pan Starszy udał się do kotłowni, przeczyścił dymnice, przerusztował palenisko, dołozył do pieca. Zasyfił sadza i popiołem cała kotłownię. Po czym stwierdził, że "Teraz się dopiero pali. I nic się nie dymi. I że ja nie potrafię palić". I super. Jak się czegoś nie potrafi, to albo się uczy, albo się tego nie robi. Wybieram tę drugą opcję. Teraz on będzie miał dwie opcje do wyboru -albo będzie leżał w zimnie do południa, albo zwlecze dupę i zapali, skoro ja nie umiem.
Dziwię się, jak to wszystko do tej pory przeżyło, wyglądając jako -tako, w brudzie nie ginąc, skoro ja nic nie umiem. I jak ta chałupa wygląda, jak wygląda, dzięki temu, że prawie wszystko w niej, do stanu obecnego, zostało doprowadzone moimi ręcamy. Ostatnimi czasy z pomocą Dziecka, przy klejeniu tapet szklanych, a moją Dziecku przy układaniu paneli.
Ale skoro nic nie umiem, to należy olać wysiłki. Będzie więcej czasu na nicnierobienie.
Z rana poczytałam sobie skrótowo parę blogów (po nakarmieniu domowego zwierzyńca i nastawieniu chleba). Bardzo optymistyczny blog Kretowatej, a potem jakieś ideologiczne bzdety o teoriach spiskowych, masonach i niszczeniu Kościoła (!?) No, niestety, Kościół sam się niszczy, przez zadufanie hierarchów i ciasnotę umysłową proboszczów. Ostatnio osobiście się dowiedziałam, że propagowałam w szkole ideologię gender, a w przedszkolach szerzy się prostytucję. Będąc przypadkiem w oszą, gmerając na półce w poszukiwaniu kawiarki odpowiedniej pojemności, wysłuchałam rozmowę pań wykładających towar. Mowa była o chodzeniu do kościoła: "po co będę chodzić, żeby wysłuchiwać tych bzdur, co on tam gada?", Druga wypowiedziała się w podobnym tonie.
Nie dziwię się zatem wędrówkom po kościołach(tak krytykowanym), tych osób, które chcą uczestniczyć i szukają, gdzie to słowo do nich padnie dobre. Sama, będąc w KRK wybierałam Dominikanów, a tu na miejscu - Bernardynów. Choć ostatnimi czasy, u tych miejscowych, trafiam głównie na rozważania polityczne, lub dotyczące tych, którzy akurat do kościoła nie chodzą, a poza tym jest po trochu o wszystkim i do końca nie wiadomo, o co to chodziło. No, to się wypowiedziałam. I ja wiem, że na ten temat, jest zdań mnóstwo, więc może nie rozwijajmy raczej tematu.
(Pan Starszy wybrał jednak powstanie i rozpalenie w piecu. NO!)
Tymczasem chleb się upiekł. Przy czym stwierdziłam, że pewnie dolna grzałka znów ma padakę. No, niech to. Ale to pewnie po ostatnim rozgrzaniu dolnej blachy do czerwoności tak się nadwerężyła. W takim razie pozostaje pieczenie na wiatraku. A teraz juz mogę ruszyc cztery litery i iść do pozostałej zwierzyny. Nadal nie wiem, co zrobić z ta kicia obórkową. Ona tam nie może docelowo przebywać, bo zdziczeje i zmarznie. Coś wymyślić trzeba. Trzeci kot w domu?
Przyniosłam dziadę na chwilę. Pan Kot prychnął, parsknął warknął i poszedł w dal. Panna Kota wzięta w drugą rękę obwąchiwała maluszka zawzięcie. Psa Czarna wykazywała zainteresowanie niejakie, ale do obwąchania nie została dopuszczona. Obawiałam się reakcji Koty Obórkowej, która wystraszona mogłaby Czarną potraktować pazurami. Po czym zasiadłam w swoim kuchennym kątku, z K.O. na podołku, mocno trzymaną ręką. K.O. parskała i prychała. Panna Kota przylazła, przycupnęła centralnie na wprost mojego podołka i paaatrzyła taaakimi wieeelkimi oczyskami. Posiedziałyśmy tak chwilę, wysłuchawszy zaleceń w stylu: "Daj ogłoszenie, że przyjmujesz bezdomne koty.... A może dotacje jakąś na to da się uzyskać... Zanieś do pani M. (od której pani D. a raczej jej synek tę kotę wysępił), pani M. sobie z panią D. załatwi."
Nie sądzę. Poza tym, nie mam zamiaru stawiać na ostrzu noża stosunków z panią D. z powodu jej podejścia do sprawy kota.I wcale nie jestem na nią wściekła (jak twierdzi Starszy w rozmowie ze swoją siostrunią). Mam tylko problem.
Tak się zastanawiam. Piszę tu o takich bzdurach różnych. Czy faktycznie moje życie się do tych bzdur nie sprowadziło? Czy rozważania egzystenjalne, dotyczące "świata", ludzi, zdarzeń omijają mnie? Częściowo tak. "Wyłączyłam" się na pewne informacje. Radia słucham lokalnego. W internecie czytam nagłówki wiadomości. Czasem wchodzę w treść i okazuje się, że bzdet znowu jakiś. Dotyczący wydarzenia w Paragwaju (przepraszam I.D)umieszczony na pierwszym miejscu w wiadomościach. A istotnych tematów, dotyczących tego co się dzieje w naszym cudownym kraju -niet. Więc lepiej mnie czytać, nie wqrwiać się cyckami, celulitami i tym czy Putin jest gejem czy nie. Mam swoich broszek dość, (np. nie zapłacili za zboże, choć było do piątku, a ja wiszę facetowi za orkę) i wcale mnie nie interesuje czy Putin jest gejem. Może sobie być nawet obojnakiem. Jego problem. Interesuje mnie natomiast, kiedy sejm wreszcie podejmie uchwałę o wypłaceniu wstrzymanych emerytur. I na ile mnie wystrugają przy tym zwrocie, bo wyczytałam, że w przypadku osób, które otrzymywały emeryturę nie mając ukończonych 60 lat, maja na nowo naliczać. Pewnie tak naliczą, że jeszcze im trzeba będzie dopłacić. Pomysł iście makiawelski, bowiem zdecydowana większość tych, którzy pobierali częściową emeryturę i pracowali, nie miała ukończonych 60lat. Podejrzewam, że tak się będą z tym sprężać, żeby na przyszły rok dopiero zacząć te wypłaty, bo w państwowym portfelu dziura.
3 kot to nie tragedia u mnie całe stado jest a niektóre dziewczyny DT mają i po 20 , a wiadomości w telewizji to ja na ogół nie oglądam bo sobie nerwów nie chcę psuć...
OdpowiedzUsuńDla mnie nie. Ale ja zauważyłaś już są komentarze, a potem byłyby jeszcze większe. Ale trzymanie jej tam nie ma sensu, bo zdziczeje i/albo się pochoruje. Telewizorni nie posiadam W obecnych czasach nie przeżyłabym tych idiotyzmów telewizyjnych.
OdpowiedzUsuńwitaj
OdpowiedzUsuńja telewizora nie posiadam;nie potrzebuje go ..a jeszcze nie tak dawno dziwiłam się kiedy czytałam że jakaś tam"gwiazda" w wywiadzie mówiła że nie posiada tv..cóż tv schodzi na psy prasa również..nie obrażając psów:)
Mi tam się podoba Twoja pisanina o "niczym". Z tego niczego życie w większości się składa, więc pisz, pisz...:)
OdpowiedzUsuńRena