niedziela, 9 marca 2014

Stadami...

ąNieszczęścia chodzą, oczywiście.
W piątek Wanda rozpruła ucho kolczykiem i straciła 1/3 tego ucha. Stało się to podczas mojej obecności w obórce, a nie zauważyłam żadnej akcji w jej wykonaniu. Działaliśmy z Dzieckiem w boksie Andzi mocując światło, przy pomocy wkrętarki. A potem Dziecko zaczęło napierniczać młotkiem, żeby podobijać gwoździe w słupach u Stefana. Ciekawskie toto wsadziło łepetynę za słup między swoim boksem, a Andzi. A tam była drabinka, sznurkiem pierniczonym, ogólnoużytkowym przywiązana, coby Wanda przypadkiem do żłobu nie wlazła. No i się kolczykiem o ten sznurek zahaczyła, a jak Dziecko zaczęło młotkować, to się wystraszyła i szarpnęła łbem. Wychodząc już wymieniliśmy jakaś uwagę na temat Wandzi i wtedy się odwróciłam i zobaczyłam na tle okna ucho Wandzi, takie jakby niekompletne, podczas gdy rano było kompletne i z piękną, pomarańczową ozdobą. Poleciałam natychmiast zobaczyć - okazało się, że ten ubytek świeży całkiem. Krew się leje, a Wandzia ma to jakby gdzieś. Ze środków na rany miałam tylko wodę utlenioną, którą przypadkiem jakimś kupiłam u M. poprzedniego dnia. No to podlałam tą wodą.
W sobotę pojechaliśmy do weta, głownie, żeby jakiś medykament nabyć, oraz stosowny papier , że wypadek się zdarzył. (PIW poczuł wiosnę i zaczyna latać po kontrolach)
Wracaliśmy, autem Starszego, bo Dziecko w swoim jakieś głośniczki montowało i miało boczki rozbabrane.
Na wysokości naszego beza Dziecko zadeklarowało się, że tę cholerną rurę, co to jej kołnierz wystaje na środku drogi musi wykopać.
Po czym wróciło do swoich głośniczków, po czym się okazało, że radio słychać tylko, jak się światła świeca.
Po czym wsiadło w autko Starszego i pojechało się skonsultować z kolegą. Ledwie ruszyło z podwórka dał się słyszeć potworny huk (akurat wracałam z psami). Zobaczyłam, że auto stoi 2 cm przed płotem sąsiada, a Dziecko wyskakuje z niego w obłokach dymu. Okazało się, że zahaczyło podwoziem o tę cholerną rurę, elektronika w aucie zrozumiała "Wypadek!" i wystrzeliły obie poduszki. Na szczęście Dziecko ma fotel maksymalnie odsunięty od kierownicy, ze względu na swój wzrost i to uratowało go przed chirurgią szczękową. I pewnie też na szczęście, wyjątkowo zupełnie nie zapięło pasów, co zwykle robi niemal mechanicznie. To z kolei uratowało mu zapewne żebra, bo napinacze pasów tak się wciągnęły, że aż popękały osłony tych napinaczy. Wykazując się refleksem zahamował jednak 2 cm przed tym płotem (z powodu wybuchu tej poduszki w kierownicy, nie utrzymał jej i auto wykonało skręt). Niestety, zaczepił jeszcze podwoziem o rezerwę od wody i uszkodził w aucie tzw. sanki, dzięki czemu nie nadaje się ono do jazdy. Starszy jest obrazony osobiście na nas oboje. Ja dostałam opeer. O całość Dziecka nawet nie zapytał i nie rozmawia z nim od wczoraj w ogóle. A mi smędzi za uszami, jaki to on jest nieszczęśliwy i jak mu się w życiu nie udało (z mojego powodu)
Dziecko wyszło w zasadzie bez szwanku. Dostał w ręke ta poduszką i ma lekko obdrapaną. Wczoraj była spuchnięta, ale zeszło.

Wczorajsze święto czciłam czynem. Narobiłam się jak głupia. bo trochę zadań miałam do wykonania, a żaden z panów nawet palcem nie kiwnął, Starszy najpierw był leniwy, potem obrażony. Dzieciak dłubał przy aucie, a ja zapierniczałam.

Córusia miała przyjechać, po zakończeniu zajęć na uczelni. Okazało sie jednak, że byłaby bardzo późnym wieczorem, więc uznałam, że bez sensu przyjeżdżać, żeby w niedzielę ok.14-tej jechać z powrotem.
PKP robi wszystko, żeby przestać istnieć. Ilość kursów pociągów ograniczona. Bilety drogie. Przewoźnicy kołowi ściągają klientów z kolei. Bo jeżeli można autobusem dojechać z Rzeszowa do Krakowa za 16zł w maks.3 godziny, to masochista pojedzie koleją za 35 zł w 4 godziny. No i niektóre pięknie odnowione dworce będą musiały zmienić przeznaczenie. W Sanoku od jakiegoś czasu pociągi nie jeździły, bo remont torów. A teraz juz nie jeżdżą wcale. I na stacji Sanok-Miasto zagnieździła się jakaś inicjatywa kulturalna. Tyz piknie. Ale jednak połączenie kolejowe, to połączenie kolejowe. W państwach, które się mądrze rządzą nie schodzi się z szyn na asfalt.

Dzień dziś piękny nastał, po ostatnich kilku beznadziejnie pochmurnych i deszczowych. Na tę okoliczność parę spacerów z psami odbyłam w pola. Księżniczka biegała luzem i rzucałam jej supła. Mimo nadwagi i wieku leci za aportem jak młódka. Czarna wyrywała "kuce" i przetrzepywała je zawzięcie. Jej nie puszczę luzem. Po drodze mnóstwo "łakoci", a ona podniesie z ziemi każde gówno. Po doświadczeniach ubiegłego roku będzie mogła pójść luzem najwyżej z pełnym kagańcem, przez który niczego nie wciągnie.


A, na koniec pochwalę się jeszcze ostrzyżoną Księżniczką. Co prawda ostrzygłam ją już trochę temu, ale jakoś nie było okazji.


Księżniczce trudno jest zrobić sensowne zdjęcie. Strzeże swego wizerunku i jak tylko widzi aparat w moich rękach - natychmiast się odwraca

Sesja zdjęciowa odbyła się po porannym sikaniu, więc Księżniczka szczotki nie widziała od poprzedniego przedpołudnia.

A tu Wanda z niekompletnym uchem. W tej chwili to ucho jest niebieskie.



2 komentarze:

  1. Auto naprawi się powolutku, dobrze, że syn wyszedł z tego bez urazu; wczoraj też dopadł nas pech, jechaliśmy do mojego domu rodzinnego, troszkę za szybko, i przy końcu jednej wsi radar wychylił się z krzaków, no cóż, 3 stówy i 8 punktów; mówię do męża, że nigdy nie dorobię się tej kiecki od Armaniego, to dla nas taki symbol , jak trzeba kasę wydać bez potrzeby; Księżniczka urodziwa, pieprz i sól, tak? widzę, że plecki też ma gładkie jak moja Miśka; nie martw się, Iwono, tymi zdarzeniami, nie są najgorsze; właśnie wróciłam z miasta, jakoś mnie osłabiła ta pogoda, posiedzę ździebko i pójdę ciąć miskant, dla murarek; pozdrawiam słonecznie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobrze, ze syn wyszedł cały i zdrowy z tego wypadku, auto się naprawi, to tylko maszyna.
    Księżniczka wygląda bosko, chyba bym ją zamęczyła, taka jest słodka, naburmuszona ciutkę, ale chyba lubi pieszczoty :)
    A Wandzie ucho się ładnie zagoi i będzie luz.
    buziaki :**

    OdpowiedzUsuń

Prawdziwa cnota krytyki się nie boi.
Ale, jeżeli ktoś ma zamiar wylewać w komentarzach swoje żale, smutki i nagromadzoną żółć, to nic z tego. Będę usuwać. Tak, że szkoda trudu..