poniedziałek, 22 września 2014

Adijos pomidory...

Ciemna noc i światła latarni wypierniczyły mnie dzisiaj z łóżka. Pomyślałam "piąta, jak świecą". Poszłam sprawdzić do kuchni, było 10 po. A tak na prawdę, to z łóżka wypierniczyły mnie komary. Zrobiły sobie sejmik (a może raczej stypę) na mojej lewej ręce. I do kuchni polazłam po ocet - śmierdzi jak sto pięćdzisiąt, ale łagodzi pieczenie i na chwile zabezpiecza przed następnym. Nasmrodziłam, wróciłam, poczytałam pocztę i jak świt blady przytłumił latarnie, a żołądek zaczął domagać się wsadu, wstałam ostatecznie. Nie chciało mi się iść po kubek, który został na parapecie z resztką miętówki, więc kawę wlałam w dwa inne. I pierwszym łykiem poparzyłam sobie żołądek.W międzyczasie zrobiłam sobie kromeczki: chlebek self made (upiekłam, mimo że mieszadło szlag trafił - wyrobiłam mikserem, a maszynę nastawiłam na bejk only - wyszedł taki se -szału ni ma, ale i tak wolę niż sklepowy), twarożek kozowy self made i pomidorki wybrane z ostatków. Najbardziej niewłaściwe połączenie - serek szkodzi pomidorom, pomidory - serkowi, ale razem jest pysznie. No i dopadła mnie piosenka Michnikowskiego (kto to jeszcze pamięta?)
- nadchodzą złe wieczory, sałatki niejedzonej....
W tym roku nadeszły niezwykle szybko. W ogóle moje tegoroczne pomidory, to jeden wielki wqrw. Ale już zdaje się pisałam. I więcej nie będę. Takiej współpracy tez nie będę, żebym musiała posadzić, co się komuś uroiło bezpodstawnie, bo nastąpi podwójna obraza -ciociuli i jej braciszka, czyli Starszego.Już podjęłam stosowne kroki, żeby na przyszły rok (optymistka!) mieć to co chcę. Ugadałam wstępnie z sąsiadką, tą od psa -kanibala, że dam jej nasiona i co tam jeszcze, a ona zrobi rozsadę. Bo i tak robi, żeby w tych tunelach coś jeszcze posadzić i parę groszy skrobnąć.
Tak właściwie, to moje grządki tylko z powodu pomidorów. A, że tak same pomidory to by śmiesznie było, więc inne różności się tam znalazły. Większość uzasadniona kozami: buraczki, marchewka, cukinie, dynie.
O tych ostatnich dowiedziałam się, że się tnie, a nie -  pozwała im na niekontrolowaną ekspansję. A potem wlecze kilometrowe ogony, a których jeden owoc wyrósł, ciężkie jak jasna cholera. Poniewczasie się dowiedziałam niestety. Ale cóż, człek uczy się całe życie, a i tak głupi umiera...
O, wczoraj dowiedziałam się, że istnieje coś takiego jak krywulka. I jak wygląda. No, wygląda, owszem.. A ciekawe, ile czasu się taką robi...
Pani Jadzi plama na suficie opanowała mi mózgowie na wczorajsze popołudnie. No, bo skąd qrwa w przedpokoju. Płytki leżą od dwóch lat. Szafka sobie stoi. Może szafka się moczy nocnie? Pod płytki podcieka? Cuda-niewidy. Przeciwności tego mieszkania stają się coraz bardziej upierdliwe. I jak tylko się sądowe sprawy skończą zostanie natychmiast sprzedane.W dodatku ten czadowy widok na parking, bezpośrednie sąsiedztwo akademików wysrolu z nocnymi balangami, młodociane gnoje sikające do piwnicy i klatka schodowa tymi gnojami obsmarowana. Oraz sąsiad psychol za ścianą i pierdolnięta mamusia z dzieckiem, które musi się, pomiędzy 20 a 21, wybiegać - nad głową. Czemu do cholery nie weźmie tego dziecka na skwerek, żeby się wybiegało? Serial by ja ominął?

A tak w ogóle - to mamy oficjalnie jesień. Nieoficjalnie pojawiła się już chwile temu. Jakieś to lato takie do dupy było. A może ja mam przesadne wyobrażenia o lecie? Zresztą - starożytni Indianie mówili, że jak zima do dupy, to lato takie samo. Mądrości starożytnych Indian wiecznie żywe, mimo chemii i satelitów.

Ponieważ powzięłam pewne podejrzenia, że tej jesieni fajnych fotek nie będzie, więc wygrzebałam z zapasów jesienne , sprzed lat.

Takimi pięknymi pomidorkami, bursztynowymi, witałam ub. roczną jesień (7.10.2013)

To nie jest koźlarz czerwony (bisilerem zwany), chociaż kozaki tam występują, pod tymi brzózkami u pana Wacka. To jest piękny czerwony muchomorek, tylko kropeczki mu jakoś spełzły.

I jabłuszka pełne snów, pod jabłonią w naszym sadzie...

 A za oknem szaro buro i ponuro... Termometr pokazuje 16 stopni, co jest nieadekwatne do ogólnego wrażenia. Sąsiad stoi i już na drabinie, bo zawziął się dach budyneczku nakryć. Pająk skurczybyk, stąd widzę, już mi sieć ochronną założył na zwodek, którym po siano dla kóz chodzę. I tak się mocujemy codziennie - on czy ja..
Torcik hiszpański depcze mi po piętach... Czy torcik hiszpański można nabyć tylko u Szelców w Lesku? Nikt więcej nie potrafi...
Psy śpią, jak szczypawki na moim łóżku, Czarna OCZYWIŚCIE pod kołdrą. Pan Kot wyalienował się z kociej bandy i śpi na stole, na szlafroku tam rzuconym umyślnie. Panny Koty szalejeństwa przerwały i największa wariatka siedzi właśnie na oknie i podziwia pracę pana Andrzejka.. Łaciatka, o której Dziecko mówi, że jest opóźniona w rozwoju, rozbestwiła się ostatnio: zaczęła łazić wierzchem po szafach w "salonie" i śpi w nadstawce. Między swetrami. Szukałam jej kiedyś po całym domu i nawoływałam, zdziwiona wielce, że zniknęła, a tu z zamkniętej nadstawki rozległo się skrobanie. Otwieram - łaciatka spogląda na mnie z góry swoimi wielkimi ślepskami..
Dziecko mówi, że za dużo tych zwierząt trochę w domu mamy... Ale i tak całą zwierzęcą obecność załatwia Panna Kotta: gdy jej nie było przez dwa dni cisza panowała w domu grobowa i żadne zwierze się pod nogami nie snuło... Właśnie przylazła na kolana, a ponieważ długo nie usiedzi, tylko zacznie mi łazić po klawiaturze, więc kończę.
Idę zrobić drugą kawkę, już we właściwym kubku i pomykam do zadań specjalnych....

Słoneczka Wam, moi drodzy...

4 komentarze:

  1. Iwonka, jak ja lubię te Twoje "rozmyślania przy goleniu" :) czyli o wszystkim i o niczym :)
    Krywulka- piękna rzecz, ponoć jakiś facet jest mistrzem w ich wykonywaniu...robota dla ludzi bez nerwów
    Dobrego, deszczowo-ponurego dnia i dla Ciebie, pa
    rena

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie się horror zrobił akurat. Wietrzysko się zerwało, akurat w momencie jak wysikiwałam Czarną. I lunęło okrutnie. Czarna spierniczyła bez sikania, nawet spychanie nogą ze schodów nie pomogło, poleciała wystraszona cała do Pana. Lunęło perfidnie, otwarło mi jakimś cudem okno w pokoju i w moment zalało podłogę, stolik z maszyną, przewróciło fioły z okna. Koty latały jak popierniczone, bo niby droga do wolności otworem, a tu wynijść nijak. Drzwiami zewnętrznymi tłucze, co psy denerwuje, bo myślą, że atak na chałupę jakiś. Lipą miota na wszystkie strony, a wiąż co druty prądowe poprzerastał robi cudowne zwarcie raz po raz - snopy iskier się sypią. Nie daj Boże nieszczęścia jakiegoś pod tym wiązem. Drogą oczywiście znów płynie Huang-ho i Jangcy-kiang... Ładnie nam jesień daje do wiwatu na dzień dobry..

      Usuń
  2. A moje kundle wolały zeszczać się w kuchni, niż pójsć na podwórko, więc dwa jeziora zastałam i szlag chciał mnie trafić na dzieńdobry....tylko dwa, bo Frida przyczajona w nogach łóżka spała...
    rena

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moje na razie wolą pęknąć niż.. Skitrały sie obie u Pana -łóżko-fotel i czekaja na lepsze czasy. Czarny kundel bardziej delikatny niż rodowodowa Księżniczka. Może by pelerynę jakąś?

      Usuń

Prawdziwa cnota krytyki się nie boi.
Ale, jeżeli ktoś ma zamiar wylewać w komentarzach swoje żale, smutki i nagromadzoną żółć, to nic z tego. Będę usuwać. Tak, że szkoda trudu..