czwartek, 6 listopada 2014

streszczenie?

Pewnie tak będzie, bo znowu jakaś niemoc psychiczno-umysłowa mnie opanowała.
W zasadzie dzieje się codzienność. Momentami tak wqrwiająca, że mam dość, że chciałabym, jak jeż, zakopać się w kupkę zeschłych liści i przeczekać. Ale się nie da. I trzeba brać rzeczywistość za rogi. A rogata jest cholernie ostatnio. No i trzeba się z nią tarmosić samemu. Starszy nie jest partnerem do zmagania się z rzeczywistością. Żyje ostatnio wielką POLITYKĄ, jak zawsze zresztą, tyle, że teraz w zmożonym sensie, bo wybory. No i wysłuchuję tyrad politycznych na temat jedynie słusznej partii, w oparciu o opinie jedynie słusznego radia. Śmieszy mnie, że każdy, kto się na listach tej JSP znajdzie natychmiast jest traktowany jak pomazaniec. Mimo, że już obleciał wcześniej listy innych, mocno niesłusznych partii i był za to ostro krytykowany. Mnie śmieszy, bo z racji wieku i perspektywy mam wy..ne na takie postawy i zjawiska. Dziecko jeszcze widzi czarno - biało, z racji swej młodości i się pieni.
Wczoraj Dziecko było na spotkaniu przedwyborczym zorganizowanym przez wójta i jego kółko wspierających i pojechało po rajtach panu staroście za drogę przez wieś. Na koniec podsumowało pana wójta, kandydującego na kolejną kadencję: "Lepsze znane zło, niż nieznane"
Cudne jest moje Dziecko. No i jakoś się z nim liczą trochę. No, bo jak mu się udało w kulturalny sposób wyprowadzić z sali starego opilca, który zakłócał? Po prostu wziąć i wyprowadzić..
Dziecko skończyło właśnie 25 lat. Jak zwykle urodziny obchodziło czynnie, bo pojechaliśmy do Gniazda zrobić porządki na cmentarzach. Pojechaliśmy w piątek, bo w czwartek Dziecko dostało delegację do Wielkiego Miasta w celu przywiezienia cioteczki. No i udała nam się pogoda taka więcej przecudna - od rana wredna mżawka. Potem jej trochę przeszło, a na drugim cmentarzu znów się pojawiła.
Dziecko mnie zaskoczyło, bo pomagało bardzo aktywnie. Nie tylko latało ze śmieciami, po kilka razy, bez pyskowania, ale i za szmatę się złapało.
Potem na Górce stanęło przed oknem i mówi: "Patrz mamo, góry zniknęły". No, zniknęły.Dawno już nie zastałam takiej przecudnej pogody, żeby góry zniknęły. W zasadzie zawsze za tym oknem na mnie czekają. Pojawiły się później nieśmiało, ale to jednak nie to. Wracaliśmy po ciemnościach, tą krętą drogą, jak na rajdzie Safari. No i auto wyglądało potem faktycznie, jak po rajdzie Safari. Cudne mamy drogi  w naszym cudnym kraju.
Dziecko musiało jeszcze, w ramach dalszych obchodów swoich urodzin, pojechać na dworzec po siostrę w środku nocy. W związku ze  zwiększeniem ilości połączeń na okoliczność wiadomego święta, z KRK były tylko 2 pociągi dostępne dla ludzi z korpo. O 19-tej i o 21-szej. A ponieważ pociągi biją u nas rekordy prędkości, to przejazd z KRK do P, na trasie 200km trwa 4h20min! W tym parszywym peerelu jeździło się szybciej i łatwiej...A powrót w niedzielę to już były całe jaja, o których nawet szkoda pisać. 3 bezpośrednie pociągi pospieszne w ciągu dnia i jedno połączenie z przesiadką w Rz.pociągiem osobowym. O dziwo POCIĄGIEM. Bo na trasie z RZ. do KRK pociągi osobowe nie jeżdżą! Jeździ RegioBUS! Który jest oczywiście zwykłym autobusem. Ciekawe, komu zależy na tym, żeby to wszystko rozpirzyć do końca....

A potem zrobiła się przecudna pogoda. No, prawie przecudna. Ponieważ duło bardziej niż w kieleckim. Jakieś odrzuty z halnego to były, który rozrabiał ponoć bardzo na Podhalu. Nieprzyjemne. A w dodatku halny działa na psychikę. Wczoraj, przed wieczorem, nagle ucichło I dzisiaj, jak szłam z psami na poranne sikanie była cisza absolutna. Sąsiadka ma dzwonki wietrzne na werandzie i krecie butelki na patykach. Wczoraj to wszystko furczało i warczało, dzwonki latały poziomo. A dziś - nic, bezruch...
No i dobrze. Bo zostały mi jeszcze 3 okna. I przyjemniej będzie je umyć, jak po wystawieniu ZA nie grozi urwanie głowy. Wczoraj umyłam od zewnątrz łazienkowe okno. To jest wyczyn na miarę.. Bo ten idiota, który okna montował raczył coś spieprzyć i okno się jedynie uchyla. Żeby je umyć od zewnątrz należy przystawić drabinę i na nią wyleźć. Wqrw z powodu tej zamazanej szyby był większy niż lęk wysokości. I się udało! Mam niebieskie nieba za oknem łazienki!
Pogoda wygania człeka z domu i każe szukać zajęcia na zewnątrz. Wyrzucam kozy na powietrze świże.. Najpierw się oczywiście trochę leją. A potem skubią trawę, która jeszcze dość bujna i, o dziwo, zielona. Puszczam je luzem na podwórzu, co im się bardzo podoba. Nie odchodzą poza. Raczej starają się mieć mnie w zasięgu wzroku. Wczoraj rąbałam kozie niedojady, poskładane u północnej ściany, które mi tam mocno na psychikę następowały. Kozy towarzyszyły wiernie. Ale tu znowu wylazła moc "mądrości narodu" - zrób dziś, co jutro zrobić masz...Patyki wierzbowe rąbie się cudownie dopóki są świeże. Okorowane przez kozy wysychają błyskawicznie i do rąbania takich należałoby w zasadzie kask motocyklowy zakładać, bo fruwają spod siekiery w dowolnym kierunku, po oczach też. Pożytek stał się podwójny: Raz ulżyło mi na psychice, a dwa - powstała rozpałka do pieca. W związku z tym, że piła padła definitywnie i powstać nie zamierza -  inne drewno jest nie do uzysku. No i sąsiad się okazał użyteczny. Dziecka nie było, żeby siekierę naostrzyć, bo pojechało orać rzepaczysko. Sąsiad za płotem zajęty wykańczaniem komórki, przepatrzeć nie mógł, sam przylazł i wziął siekierę do naostrzenia. Są dobrzy ludzie przecież ...
Mi się w zasadzie z sąsiadami dobrze żyje. Nawet pani Danusia-wodą-zalewana jest miła ostatnimi czasy. Sadzonki ziółek ze swojego eklektycznego ogródka dostarcza sama z siebie. A od innych często jakieś gesty nieproszone  uzyskuję - to patyki dla kóz do obskubania, to przerośnięte cukinie do zabrania, to wiaderko pomidorów z tunelu w zamian za serwatkę dla świnki.. Miło...

A dla urozmaicenia:
Moja nowa koza - Księżniczka. Bardzo ożywia ją rzucone jabłuszko. Zawsze je znajduje w trawie. Z oddaniem aportu jest problem, bo gdy znajdzie, zamienia się w kozę i jabłuszko zjada.


6 komentarzy:

  1. :) pozdrawiam Cię Iwonka :)
    rena

    OdpowiedzUsuń
  2. A widziałaś, jak uśmiechniete twarzyczki kokietują nas z plakatów wyborczych? ciągle te same i błagają o głos; ciężko oderwać się od stołka i łatwego chleba; u nas chcą zdetronizować burmistrza ze "słabościami", ale czy się uda? przy takim praniu mózgów? w te wiatry na grządkach zachciało mi się popracować, nawet pod polarem wiało, i coś mi się wydaje, że krzyże mi lekko nadwyrężyły się; moje psy nie chcą owoców, no! co najwyżej marchewka w kaszy; wywołujesz u mnie wyrzuty sumienia, okna zapaćkane, pogoda jak złoto, liści w ogrodzie znowu od grzmota, ale może jeszcze zdążę przed zimą, ze wszystkim; pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaglądałam do Ciebie ostatnio, hurtem. I podziwiałam te zbiory tunelowe. U mnie już dawno po zbiorach. I po robotach grządkowych. Jeszcze może dzisiaj, korzystając z tego, że nie duje, wezmę psy i kozy i pójdę pościnać truskawki, co sarny nie wykonały.

      A twarzyczki uśmiechnięte i sfotoszopane do nieprzyzwoitości. W "walce" o wciąż to samo korytko barwy nieistotne. Najlepsze te, z których największe prawdopodobieństwo dopchania się do korytka. Z debilnymi hasełkami - ciekawe, kto je wymyśla...
      Na Pogórzu masz cudnie!

      Usuń
  3. Jesteś wspaniała, cudna, kochana i w ogóle. A ja trochę zazdraszczam świnkom serwatki - no ale przecież świnko spod pyszczków nie przystoi wykradać; one i tak dostaną.... :(
    Pisz, bo kiedy cię czytam, uspokajam się troszkę z mojego hulaszczego życia... G.

    OdpowiedzUsuń
  4. ...hej, nie umiem poprawić czyli edytować: literkę "m" trzeba do świnek dopisać, ok? Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wszystką serwatkę dostają świnki.Tę podpuszczkową tak. Ale jak robię twaróg, to część kwasowej zostaje zużyta do zrobienia barszczu czerwonego. Tylko cichosza! Chłopy nie wiedzą! Ale barszcz czerwony na serwatce zamiast wody, to jest super sprawa - akurat tyle kwaśny co należy i tyle słodki co należy. Jedynie dosolić trzeba. Dobrze, że się sąsiadka ze świnką znalazła chętną (bo inny sąsiad nie chciał), bo wylewałam wcześniej do zlewu z poczuciem popełniania przestępstwa.
      Ty swoje tez pisz. Czytałam ostatnio recenzję prababki.

      Usuń

Prawdziwa cnota krytyki się nie boi.
Ale, jeżeli ktoś ma zamiar wylewać w komentarzach swoje żale, smutki i nagromadzoną żółć, to nic z tego. Będę usuwać. Tak, że szkoda trudu..