wtorek, 23 grudnia 2014

Cieszem siem

Za oknem duje jakby się 100 diabłów ganiało, bardziej chyba niż Aleksandra nad wyspami huczy i wyje. Śniegu zero (na szczęście - może?). Psy się szwendaja po wsi watahami, więc spacer trotuarem się nie odbył. Roboty huk, bo święta już za progiem. Arkadiusz rzyga, Księżniczka żłopie, jak po solonych śledziach i co chwila każe się wyprowadzać na siku.
A ja się cieszę (w duchu) jak głupia. Bo czemu? Bo się PRZESILIŁO! I wreszcie zacznie rosnąć, zamiast się skracać! Za chwilę już skończą się ciemności o 16tej i będzie można znowu normalnie funkcjonować.

Świąteczne przygotowania na finiszu. Co tez mnie cieszy, bo z niechęcią wielką się zabierałam. A potem tak jakoś skomasowałam wysiłki i poszło mimochodem i błyskawicznie.
Zaczęło się domową masarnią w piątek (masowanie) i w sobotę napychanie i wędzenie.

Do kiełbasy trzeba dwojga.. Ale może też być dwóch: jeden kręci, drugi trzyma. Kręcił Młody, w skłonie, bo na siedząco się nie dało, a meble wszystkie za niskie dla niego... Trzymał Starszy, bo to większa sztuka i doświadczenia wymaga.

No, a potem wędziło Dziecko, długo i zawzięcie. Aż mnie w końcu o drugiej w nocy z łózka wyciągnęło, ku pomocy w wyjmowaniu z wędzarni.
Ja zaczęłam działalność od poniedziałku. Nie lubię się rozdrabniać - jak działać - to działać. Krótko a węzłowato. Więc w poniedziałek poszły kapusty, grzyby, groch, piernik został przełożony i polukrowany, upieczony cwibak, "zając" z kiełbasianego mięsa, zamarynowane śledzie.

Serowa praska została naprawiona po ubiegłorocznym przyłożeniu przez Dziecko "strasznej siły" podczas wyciskania kapusty. I w tym roku znów tę funkcję spełniała. Tym razem "straszną siłę" przykładałam ja. Nożnie. Dodam dla wyjaśnienia, że ta praska, to nie jest żaden rodowy zabytek. Nabyłam ją jakieś 20 lat temu w Cepelii w Sanoku.

Poleguję aktualnie, czekając na Córusię, która mknie z wiatrem autostradą z KRK. Maszyna piecze mi chleb, bo coś z czasem trzeba zrobić, a jutro drożdżówki się będą piekły, więc instalacja nie wydoli obciążenia. W tym paszteciki z kapustą. Cioteczka została dziś przez Dziecko przywieziona z Rz, razem ze swymi wypiekami, w tym z pasztecikami, którymi wlazła mi w paradę. Dziecko się rzuciło próbować, po czym z wrzaskiem wielkim naskoczyło na ciotkę, co to ona nawypiekała. Albowiem cioteczka preferuje wynalazki, najlepiej jakiejś siostry (zakonnej koniecznie, dyktowane w RM), upiekła więc paszteciki krucho-drożdżowe. Ani one kruche, ani drożdżowe. W dodatku trudno wyczuć w smaku, które z kapustą, a które z grzybami. Ponadto kapusta zmielona w maszynce kojarzy mi się z tymi burymi papami, którymi karmiono Ojca w umieralni w Zagórzu.
Noga mnie tak napiernicza na całej długości, że tracę wenę. Nie wiem, co jej nie pasuje i zapewne się nie dowiem, nawet jak wreszcie pójdę do doktórki.
 No to tylko na koniec taka fotka, sprzed lat ponad pięćdziesięciu, świątecznie pstryknięta przez mojego Ojca, w domu Dziadków, gdzie wtedy mieszkaliśmy.

Takie perkalowe fartuszki się wówczas nosiło po domu. A siostrzyczka moja od zawsze w mini, bo nosiła rzeczy po mnie, a rosła szybciej, więc takie, wyprzedzające modę były. Ja miałam wtedy pewnie max 8 lat, więc Gocha - 6. A Dziadkowie na tym zdjęciu są młodsi niż ja w tej chwili. Tak sobie siedzimy pod choinką prawie, bo ona stała na wprost nas. Chyba nawet widać jakiś fragment choinkowego łańcucha, w prawym dolnym rogu zdjęcia. I czas spędzamy na intelektualnych rozrywkach. Wtedy były "Bajbuny", potem nastały krzyżówki przekrojowe... A choinkowe łańcuchy, to było wspólne zajęcie przedświąteczne naszej trójki, zaprogramowane przez Ojca, poprzez nacięcie pasków kolorowego papieru jego cudownym i nieosiągalnym scyzorykiem. Cobyśmy się pod nogami Mamie i Babci w kuchni nie kręcili....


1 komentarz:

  1. Zdrowych i pogodnych Świąt Bożego Narodzenia i niekończących się , bardzo ciekawych" nocnych dumań",codziennie zaglądam czy jest nowy wpis.Krystyna

    OdpowiedzUsuń

Prawdziwa cnota krytyki się nie boi.
Ale, jeżeli ktoś ma zamiar wylewać w komentarzach swoje żale, smutki i nagromadzoną żółć, to nic z tego. Będę usuwać. Tak, że szkoda trudu..